poniedziałek, 15 lipca 2013

ROZDZIAŁ 17

Liliana
 - Nic nie zmieniać, tak jak jest, jest dobrze… Nic nie zmieniać, tak jak jest, jest dobrze. - Słowa piosenki, która idealnie opisuje mój stan emocjonalny, wydobywają się kolejno z moich ust, a moje palce szarpią rytmicznie struny gitary, dopasowując melodię do słów.
- Siadaj koło mnie, to dla ciebie jest ławka. Posłuchaj jak pięknie o miłości gada ten, który miłości nigdy nie zaznał. – Nawet nie zauważam, że do pokoju wchodzi Mariusz, kiedy słyszę, jak śpiewa razem ze mną, siedząc tuż za mną i delikatnie muskając ustami moją szyję.
Odkładam gitarę na podłogę i wtulam się w ciepłe ramię Wlazłego. On całuje mnie w czubek głowy i gładzi delikatnie moje ramię. Tak właśnie jest dobrze, jest idealnie. Czuję, że jest zbyt pięknie, ale z każdą sekundą w ramionach Mariusza chociaż na chwilę zapominam o swoich ciągłych wątpliwościach.
Felerny sezon zasadniczy dobiegł końca, przyszedł czas na play-offy, które dla drużyny Mariusza uchodzą za wyjątkowo trudne. Fakt, rzadko kiedy zdarza się, żeby mistrz i wicemistrz z poprzedniego sezonu spotykali się już w ćwierćfinale. Mam jednak nadzieję i mocno wierzę w to, że to drużyna z Bełchatowa wyjdzie z tej potyczki zwycięsko, a potem wszystko będzie możliwe. Może nie grali znakomicie, ale zasłużyli na to, bo mimo niezliczonych przeciwności ciągle walczyli z niesprawiedliwością, jaka cały czas ich dotykała.
- O której jutro jedziecie? – pytam Mariusza, który bawi się moimi włosami.
- Po południu – odpowiada i uśmiecha się cwaniacko. – A co? – Porusza zabawnie brwiami.
- Nic, zastanawiam się, kiedy będę miała święty spokój – stwierdzam z ironią, za co dostaję kuksańca w bok.
Nie pozostaję mu dłużna i już po chwili Wlazły obrywa poduszką. W ten sposób zaczyna się regularna bitwa, która ostatecznie kończy się tym, że leżę na podłodze i zwijam się ze śmiechu, bo Mariusz łaskocze mnie, gdzie tylko się da. Gdy tylko zostawia mnie w spokoju, zaczynam udawać obrażoną. Siedząc ciągle na podłodze, zakładam ręce na piersi i spoglądam beznamiętnie w okno.
- No, już, Lilka, nie obrażaj się – szepcze mi do ucha, powodując przyjemne dreszcze. - Poza tym to ja powinienem się obrazić – stwierdza i siada tak samo jak ja, tylko dwa metry dalej.
Patrzę na niego kątem oka, lekki uśmiech nie schodzi mu z twarzy, tak samo jak mnie. Powoli się do niego przesuwam, na co on nie reaguje. W końcu  siedzę centymetr od niego, całuję go czule w policzek i szepczę niemal niesłyszalne: „Przepraszam”, on dalej pozostaje niewzruszony, ale w końcu wciąga mnie na siebie i namiętnie całuje. Odpowiadam mu tym samym, nasze języki toczą równie zaciekłą bitwę co my przed chwilą. W końcu brakuje nam tchu, więc się od siebie odrywamy.
- Ja idę do łazienki, a ty zrób kolację – oznajmiam i prędko zrywam się z podłogi, by po chwili brać już ciepły prysznic.
Wychodzę po kilkunastu minutach w starej treningowej koszulce Mariusza i udaję się do kuchni, gdzie Wlazły próbuje nie uciąć sobie palców, krojąc pomidory. Podchodzę do niego i wtulam się w jego plecy, a on gładzi moje dłonie splecione na jego brzuchu.
- Zostaw tego biednego pomidora, ja dokończę, a ty idź się wykąp – oznajmiam, nie mogąc dłużej patrzeć na jego bezsilną walkę z nożem.
- Jest cudowna, wiesz? – pyta retorycznie i całuje mnie w kącik ust.
- Wiem – wzdycham i zabieram się do roboty.
Siedzę na kuchennym krześle i powoli przeżuwam kanapkę, gdy do pomieszczenia wchodzi Mariusz w samych spodenkach, z kropelkami wody na torsie. Uśmiecha się do mnie cwaniacko, a ja o mało nie dławię się kanapką. Swoją kolację wsuwa wyjątkowo szybko, lecz ja dalej walczę z jedną kanapką, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Mam cię nakarmić? – pyta, głupkowato się uśmiechając.
- Proszę bardzo – odpowiadam i wystawiam mu język.
- Nie wytykaj języka, bo ci krowa nasika – kwituje.
Podchodzi do mnie, łapie w pasie, przekłada przez ramię i bez większego wysiłku zanosi do sypialni, choć ja próbuję mu się wyrwać. Ale na nic zdają się moje krzyki i uderzanie w ramię. Po chwili już leżymy wtuleni w siebie w łóżku i cieszymy się ostatnimi wspólnymi chwilami. Mariusz cały czas jest niespokojny, głośno wzdycha, jakby próbował mi coś powiedzieć, ale nie przechodziło mu to przez gardło.
- Lilka – zaczyna niepewnie, na co ja mruczę: „Hmm…”, a on ciągnie dalej: - Jak byłem ostatnio u Winiara, to on jak zawsze ciągnął mnie za język i nie wytrzymałem. Powiedziałem jemu i Dagmarze o nas. – Wyrzuca z siebie. – Przepraszam, powinienem był cię o to zapytać, ale tak jakoś wyszło. Przepraszam.
- Nie przepraszaj, przecież nic się nie stało – odpowiadam i wtulam się w jego ciepłe ramiona.
Zasypiam odurzona jego obecnością tuż obok mnie, a następnego dnia po obiedzie „odprawiam” go do Rzeszowa, każę wygrać chociaż jeden mecz, a on każe mi mocno trzymać kciuki i przygotować dobrą kolację po powrocie.

Mariusz
Nie lubię rozstawać się z Lilką, nawet jeśli za niecały tydzień mam być z powrotem w Bełchatowie, tym bardziej w momencie, gdy czekają mnie najprawdopodobniej najważniejsze mecze sezonu. Wiem, że to dopiero ćwierćfinał, ale walczymy teraz o nasze być albo nie być. Wszyscy mamy nadzieję, że wywalczymy jednak „być”, bo cały sezon zasadniczy staraliśmy się grać jak najlepiej, a z tyloma kontuzjami nie było łatwo. To żadna wymówka i mam tego świadomość, ale żaden inny zespół nie był aż tak nękany brakiem podstawowych zawodników jak my.
            W perspektywie mamy długą podróż do Rzeszowa, więc wszyscy staramy się zająć jakieś w miarę dogodne miejsca. Siadam blisko kierowcy, rozkładam się na dwa miejsca, a zaraz za mną siada Winiarski. Pozostali przepychają się na sam koniec.
            - Przypominają dzieci na wycieczkach szkolnych - mówię, a w tym samym momencie na głos wypowiada to Michał. Przez dłuższą chwilę spoglądamy na siebie przez szparę pomiędzy siedzeniami, aż w końcu wybuchamy głośnym śmiechem, a przechodzący obok Nawrocki mierzy nas chłodnym spojrzeniem.
            - Cieszę się, że humory dopisują. Oby po dwóch meczach też tak było!
            - Pewnie, że będzie! - Słychać Kłosa z tyłu autokaru, a po chwili kilka innych głosów potwierdzających jego słowa. Nawrocki kręci głową z politowaniem, ale posyła nam ciepły uśmiech. Wszyscy wiemy, że on też wierzy w nas sukces, tylko chce trochę ochłodzić nasz entuzjazm, żebyśmy przypadkiem nie pomyśleli, że wystarczy wyjść na boisko. Granie w Rzeszowie jest naprawdę trudne, więc musimy być w pełni skupieni.
            Z tyłu dochodzą do mnie dźwięki radia, bo nikt nie zareagował z radością na pomysł Karola, żeby coś zaśpiewać. Plina zapytał go, czy się za dużo „O, belino” naoglądał, Bąku stwierdził, że chyba go pojebało, a Zator zdecydowanie zaprotestował, bo nie wypił, żeby śpiewać. Przyznam szczerze, że jestem nawet zainteresowany wykonaniem moich kolegów, ale lepiej tego nie mówić, bo skończy się na moim duecie z Karolem, a tego nikt by nie wytrzymał. Ja zagłębiam się więc w tajniki portali społecznościowych, Winiar słucha muzyki na słuchawkach, a pozostali zajmują się sobą na tyłach.
            - Jak tam z Lilką? - pyta nagle Michał. Spoglądam na niego i widzę, że odłożył telefon na bok, a słuchawki ściągnął na szyję. - No, nikt nas nie słucha, to mów.
            - A jak ma być? Mieszkamy sobie razem, raz ona szykuje posiłki, raz ja, raz ona pierze, raz ja, raz...
            - Oj, skończ - przerywa mi zniecierpliwiony. - Ja się nie pytam, jak się wam mieszka, tylko jak jest między wami. Jak ona w ogóle znosi fakt, że nie możecie się nikomu pokazywać? Daga ciągle o tym myślała i doszła do wniosku, że musi jej na tobie naprawdę zależeć.
            Zaniepokojony rozglądam się wokół, czy ktoś przypadkiem nie ma możliwości podsłuchania nas, ale na szczęście siedzimy w dużej odległości od innych. Opowiadam przyjacielowi w dużym skrócie, jak to wszystko wygląda, a on przygląda mi się z zamyśloną miną. Widzę, że chce coś powiedzieć, ale na miejsce obok niego dosłownie wskakuje Woicki, a do mnie wpycha się Pliński.
            - O czym plotkujecie? - pyta konspiracyjnym szeptem Daniel.
            - O nowej dziewczynie Mariusza - odpowiada Winiarski, wzruszając ramionami. Mam ochotę udusić go gołymi rękoma, wyrzucić przez okno albo cokolwiek innego, byle go uszkodzić, zresztą przyjmujący to zauważa, bo puszcza mi oczko.
            - Jasne, jasne - mruczy z sarkazmem Paweł. - Nie chcecie, to nie mówcie. Ja wam nie powiem, do kogo będę wystawiał! - Udaje obrażonego, zakładając ręce na piersi, a mnie przypomina się wczorajsza sytuacja z Lilką, gdy obrażaliśmy się na siebie nawzajem, i uśmiech rozświetla moje oblicze.
            Resztę drogi spędzamy już wszyscy razem, choć ja większość czasu piszę do Lilki albo udzielam się na Twitterze. Wszyscy się ze mnie śmieją, ale przestają, kiedy Kłos stwierdza, że założyłby sobie oficjalne konto na Facebooku. Zaczyna roztaczać wizje cudownych wpisów, wstawiania filmików i zdjęć, aż gasi go Zator, zauważając, że Igła mógłby go podać o prawa autorskie.
            - To ja sobie z nim o tym jutro pogadam! - stwierdza urażony.
            Pół godziny ględzi mi nad uchem, żebym dał mu swój telefon, bo on chce zobaczyć, jak wygląda prowadzenie oficjalnej strony. Obraża się, gdy kategorycznie odmawiam, ale wolę nie zostawiać mojej skrzynki pocztowej na pastwę Kłosa, który już po chwili wyciągnąłby wszystkie rozmowy z Lilką na światło dzienne. Karol to Karol, trzeba go dobrze pilnować.
            Pokój dzielę, jak zawsze, z Winiarem. Wieczorem siedzimy całą ekipą w naszym pokoju i żartujemy, żeby rozluźnić atmosferę. Przy okazji szykujemy się psychicznie do jutrzejszego treningu. Niby żaden z nas nie odczuwa dyskomfortu, ale wiem, że na barkach każdego z nas spoczywa ogromna presja. Wszyscy marzymy o tym, żeby pokonać Resovię choć raz na ich własnej hali, bo to może być ogromny zadatek na wagę awansu do półfinałów.
            W pierwszym meczu nawet przez chwilę nie myślimy o tym, że damy radę. Resovia zmiotła nas z parkietu, a Nawrocki z kwaśną miną mruczy pod nosem coś o naszym ogromnym entuzjazmie. Powrót do hotelu nie jest najprzyjemniejszą częścią dnia, ale proszę jeszcze wszystkich, żebyśmy się gdzieś spotkali i pogadali. Koniec końców siedzimy na podłodze i łóżkach w pokoju Pliny.
            - Jutro musimy wyjść bardziej skupieni i zmotywowani. To, że dzisiaj przegraliśmy, nie znaczy, że każdy kolejny mecz będzie tak wyglądał. Damy radę, przecież jesteśmy mocnym zespołem.
             Winiarski stara się nas podbudować. Mam świadomość, że to ja powinienem to powiedzieć, ale nie jestem w stanie nic z siebie wykrztusić. Porażki porażkami, fazę zasadniczą mamy za sobą, teraz musimy grać najlepiej jak potrafimy, a dzisiejsze spotkanie nie należało do dobrych. Zastanawiam się, co mam zrobić, żeby dodać trochę optymizmu chłopakom, lecz nic nie przychodzi mi do głowy. Na szczęście dzwoni mój telefon, więc mogę wyjść na korytarz i porozmawiać z Lilką.
            - Hej, Maniek... - Słyszę w słuchawce. - Oglądałam... Jutro jest nowy dzień, ja dalej w was wierzę. Jak się czujesz?
            - Jak po każdej porażce - odpowiadam. - Ale jestem spokojniejszy, kiedy mogę z tobą porozmawiać. Naprawdę działasz na mnie kojąco.
             Uśmiecham się sam do siebie, gdy wyobrażam sobie, jak Lilka spuszcza głowę, żebym nie zobaczył nieśmiałego uśmiechu, który zawsze wpełza na jej twarz podczas komplementowania jej.
            - Możesz mówić to głośno? Chyba lepiej, żebyś uważał. - Niepokoi się.
            - Zadbałem o to, żebyśmy mogli swobodnie rozmawiać. - Uspokajam ją. - Dziękuję, że zadzwoniłaś. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne. Trzymaj za nas jutro mocno kciuki!
            Chcę powiedzieć coś jeszcze, ale drzwi do pokoju otwierają się i Karol wystawia przez nie głowę, wołając: „Maniek, chodź, gramy!”
            - Muszę kończyć, ale zadzwonię jutro. Śpij dobrze, Lil.
            - Dobranoc, Maniek.
            Żegnam się z Ostrowską w o wiele lepszym humorze, co nie umyka moim kolegom, ale o nic nie pytają. Gramy w pokera kartami, które przytachał ze sobą Zatorski, przy okazji żartując ze wszystkiego. Po takim trudnym sezonie nauczyliśmy się, że najłatwiej jest nam zapomnieć o porażkach w swoim towarzystwie.
            Mecz następnego dnia jest zupełnie inny. Walczymy, wszyscy to widzą. Staramy się zagrać jak najlepiej, udaje nam się wygrać pierwszego seta, ale potem musimy doprowadzić do tie-breaka. Jak się okazuje, nawet to nie jest dla nas specjalną przeszkodą. Przeszkodą nie do zatrzymania okazuje się Bartman, bo w decydującym momencie piątego seta wchodzi na boisko i to on doprowadza do naszej porażki.
            Walczyliśmy dzielnie, ale to po raz kolejny nie wystarczyło. Tym razem nie mamy ochoty nawet rozmawiać między sobą, lecz siedzimy w jednej grupie i staramy się podbudować swoją obecnością. Czuję, że chłopaki mnie potrzebują, więc mimo przemożnej ochoty nie idę zadzwonić do Lilki. Wszyscy jesteśmy ważną częścią zespołu, nie mogę teraz ich tak zwyczajnie zostawić.
            To drugie spotkanie w Rzeszowie na długo pozostanie w naszych umysłach, oby tylko nie tak długo, żebyśmy zapomnieli o grze w Bełchatowie. Nawrocki przypomina nam o tym na każdym kroku, Bartodziejski przytakuje mu raz za razem, a my mamy już dość słuchania mów w stylu: „Nie poddawajcie się!”, „Graliście dobrze!”, „ Nie było źle!” Czujemy ogromny niedosyt i złość, takie stwierdzenia jeszcze bardziej dolewają oliwy do ognia. Przecież gdybyśmy nie grali źle, udałoby się nam wygrać.
            Droga do Bełchatowa zajmuje nam sporo czasu, ale emocje opadły, więc niektórzy znów grają w karty, inni słuchają muzyki, kolejni rozmawiają, a ja staram się zapewnić każdemu trochę uwagi. Czuję się odpowiedzialny za porażkę jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Gra na pozycji przyjmującego strasznie mnie ogranicza i nie jestem w stanie pomóc pozostałym, raczej powoduję sytuacje, w których trzeba pomagać. Nic nie mogę na to poradzić, co ciągle podkreśla Winiarski. Niestety to nie ja decyduję o tym, na jakiej pozycji gram. Mogę tylko starać się wykonywać moją robotę jak najlepiej. O tak - gra na przyjęciu jest dla mnie bardziej robotą, niż przyjemnością, którą zawsze czerpałem z siatkówki.
            Kiedy wysiadamy już z autokaru i żegnamy się ze sobą, wsiadam do samochodu Winiarskich i pozwalam im odwieźć się do mieszkania.
            - Wujek, a kiedy przyjedziesz z Arkiem? - pyta Oliwier, który koniecznie chciał pojechać z Dagmarą po ojca.
            - Nie wiem, młody, ale postaram się w najbliższym czasie, dobra? - proponuję.
            Chłopak kiwa głową z uśmiechem. Zaczyna opowiadać tacie, co robił przez ten czas, jak go nie było. Nieprzyjemny ucisk w żołądku wzmaga się z każdą chwilą. Tak bardzo brakuje mi takich codziennych opowieści Arka, że dziękuję Bogu, iż mieszkam blisko, bo gdybym posłuchał jeszcze chwilę Oliwiera, rozpłakałbym się jak małe dziecko. Ze ściśniętym gardłem dziękuję Dagmarze za podwózkę i wyciągam torbę z bagażnika, żegnając się z Michałem.
            - Trzymaj się i pozdrów Lilkę - mówi.
            Kiwam głową z delikatnym uśmiechem, machając jeszcze Oliwierowi siedzącemu w samochodzie. Pokonuję dzielące mnie od mieszkania stopnie w ekspresowym tempie i otwieram drzwi kluczem. Staram się wejść najciszej jak mogę, ale oczywiście w progu zaczyna dzwonić mi komórka, więc cały misterny plan spełza na niczym, bo Lilka wychodzi z kuchni. Co ciekawe - trzyma telefon przy uchu, a kiedy go odsuwa i naciska jeden przycisk, mój milknie.
            - Tęskniłem za tobą - szepczę, podchodząc do niej. Przyciągam ją do swojej klatki piersiowej i wdycham zapach jej włosów, nawet się nie rozebrawszy. Powoli zaczynam odczuwać, że wszystko wraca na swoje miejsce. Odsuwam dziewczynę od siebie, żeby pocałować ją delikatnie, a ona odwzajemnia pieszczotę równie subtelnie. Jednak kiedy chcę pogłębić nasz pocałunek, Lilka odsuwa się.
            - Jesteś głodny? - pyta z krzywym uśmiechem.
            Kręcę głową i mierzę ją czujnym spojrzeniem. Ciągnę ją ze sobą na kanapę, ale nie pozwalam jej usiąść obok, tylko sadowię ją na moich kolanach. Odgarniam rude włosy z twarzy i patrzę jej prosto w oczy.
            - Coś się stało?
            Nie pozwalam jej uciec wzrokiem, bo wtedy z łatwością mogłaby mnie oszukać. Trzymam jej twarz, zmuszając ją do patrzenia na mnie. Widzę, że przez chwilę się waha, ale po chwili całuje mnie namiętnie i mówi:
            - Wszystko w porządku. Cieszę się, że już jesteś.
            Posyła mi tak szeroki i pokrzepiający uśmiech, że bezwarunkowo jej wierzę. Tym razem ja chcę ją pocałować, ale przypominam sobie, że siedzę w kurtce, którą należałoby może jednak zdjąć. Gdy już wracam do salonu, wszystko jest takie jak dawniej, a ja nie mogę przestać dziękować wszystkiemu wokół, że mam Lilkę.

Liliana
Wszystkie dni, które z różnych przyczyn muszę spędzać bez Mariusza, dłużą się niemiłosiernie i są trudne do zniesienia. Wtedy często próbuję naprawić moje relacje z Rafałem czy tak po prostu bez celu błąkam się po bełchatowskich ulicach lub siedzę na balkonie i brzdąkam na gitarze. Podczas wyjazdu Skry do Rzeszowa nie jest inaczej. Piątkowe popołudnie całe spędzam w barze, pomagając Rafałowi w pracy i bacznie obserwując Mariannę, która od czasu mojej ostatniej wizyty w domu Makowskiego unika go jak diabeł święconej wody. W końcu mamy chwilę oddechu, siedzimy we dwójkę na zapleczu i pozornie rozmawiamy o niczym.
- Rozmawiałeś z Marianną? – pytam zaintrygowana.
- Nie. A po co?
- Makowski, jakim ty jesteś durniem! – oznajmiam oburzona. – Przecież ona cię kocha, a ty ją tak ranisz! Jesteś okropny.
- Na pewno nie ranię jej bardziej, niż gdybym udawał, że coś do niej czuję.
- A nie czujesz? – dopytuję zdziwiona.
- Nie sądzę.
- Niemożliwe. To nie w twoim stylu, ty nie idziesz do łóżka z byle kim, musisz coś do niej czuć.
- Lilka, daj już spokój, ja ci nie wypominam mieszkania z Wlazłym i tego, co możesz z nim robić. – Wyciąga z rękawa najmocniejszy argument, a ja momentalnie cichnę, choć mam ochotę go zatłuc.
- Ugh, Makowski, jesteś beznadziejny. Idę sobie od ciebie, bo nie potrafisz żyć w społeczeństwie – oznajmiam i podnoszę się z krzesła, mimo wszystko mając uśmiech na twarzy.
- Ej, no chyba się nie obraziłaś – jęczy błagalnie.
- Nie, ale muszę już iść. A ty się zastanów nad swoim życiem.
Wychodzę z baru i powoli kieruję swoje kroki w stronę mieszkania, w którym robię sobie niewielką kolację, siadam przed telewizorem i oglądam jakieś durne seriale, żeby tylko zabić czas do wieczora i pójść spać. Od czasu do czasu dostaję jeszcze wiadomości od Mariusza, w których informuje mnie o tym, jak mija im podróż, czy co aktualnie wymyślają jego koledzy z zespołu. Kiedy w końcu pisze, że dotarli do hotelu, życzę mu dobrej nocy i kładę się do łóżka.
Całą sobotę spędzam w łóżku, dawno nie miałam tak leniwego dnia, ale raz na jakiś czas jest on bardzo przydatny. Wieczorem odwiedza mnie Rafał, który stwierdza, że mieszkanie Wlazłego wygląda zupełnie inaczej, odkąd tu zamieszkałam. Po raz kolejny próbuję go namówić do rozmowy z Mariuszem, ale Makowski jest wyjątkowo oporny na te prośby, jak grochem o ścianę.
Niedziela to jedno wielkie oczekiwanie na mecz, na szczęście zaczyna się o czternastej, więc nie muszę długo czekać. Siedzę na kanapie, podjadając wczorajsze spaghetti i oglądając studio przedmeczowe, kiedy w mieszkaniu rozlega się dźwięk dzwonka. Święcie przekonana co do tego, że to Rafał postanowił obejrzeć mecz razem ze mną, otwieram, nawet nie sprawdzając, kto stoi za drzwiami. Każdego bym się spodziewała, chyba nawet Filipa będącego dziełem mojej wyobraźni, ale nie żony Mariusza. Stoimy naprzeciwko siebie i spoglądamy na siebie złowrogimi spojrzeniami. To chyba logiczne, że nie jestem zachwycona jej wizytą.
- Mariusz jest w Rzeszowie – syczę, chcąc zamknąć drzwi. Ale ona łapie je w ostatniej chwili.
- Wiem, przyszłam do ciebie – oznajmia i bezceremonialnie wchodzi do mieszkania. Siada jak królowa na kanapie, cały czas chamsko na mnie patrząc. – A ciebie dlaczego tam nie ma? – pyta ironicznie, wskazując głową na telewizor. – Ach, może dlatego że to ja i Arek jesteśmy jego rodziną, a nie ty?
- Ja dziękuję za taką rodzinę – prycham lekceważąco.
- Nie masz prawa mnie oceniać, lafiryndo – stwierdza i próbuje zabić mnie wzrokiem.
- Przyszłaś tutaj, żeby mnie powyzywać czy po co?
- Przyszłam, żeby ci powiedzieć – wstaje z kanapy, podchodzi do mnie i patrzy mi głęboko w oczy – że żadna ruda siksa nie odbierze mi męża, rozumiesz? Żadna – cedzi przez zęby. – Mariusz jest mój i prędzej czy później do mnie wróci, a o tobie zapomni.
- Mam ci przypomnieć, kto tu kogo zostawił? – pytam sarkastycznie.
- Nie wiesz, jak to wyglądało, więc się nie wypowiadaj.
- Skończyłaś już?
- Nie – stwierdza stanowczo. – Ja dopiero zaczęłam. Jeśli go nie zostawisz, wszyscy będą cierpieć. Ty, ja, on… Myślałaś o Arku, kiedy migdaliłaś się z moim mężem? Przez ciebie niczemu nie winne dziecko, będzie żyło w rozbitej rodzinie!
- Przeze mnie? Czy ty w ogóle wiesz, co mówisz?
- Lepiej się poważnie nad tym zastanów – oznajmia i wychodzi tak szybko, jak weszła.
Zamykam czym prędzej drzwi i siadam przerażona przed telewizorem. Z jednej strony oglądam mecz, ale z drugiej cały czas zastanawiam się nad jej słowami. Czyż właśnie nie te wątpliwości towarzyszą mi od początku naszej relacji? Czy właśnie nie jest tak, jak powiedziała Paulina? Prawdopodobnie gdyby nie ja, to małżeństwo Wlazłych już dawno by się pogodziło, a Arek znów żyłby w pełnej szczęśliwej rodzinie.
Skra przegrywa, krótką chwilę rozmawiam z Mariuszem, pocieszając go, ale cały czas przed oczami mam jego żonę, która wypowiedziała na głos wszystkie moje wątpliwości i wyrzuty sumienia. W poniedziałek bełchatowianie grają znacznie lepiej, ale w tie-breaku wchodzi Bartman, który psuje szyki całej drużynie. Niestety, Bełchatów stoi pod ścianą, wszyscy mają jednak nadzieję, że u siebie na hali postara się podnieść i będzie jeszcze dzielnie walczył.
Mariusz wraca jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem, muszę przed nim udawać, że wszystko jest w porządku, choć to naprawdę trudne. Zna mnie na wylot i wie, kiedy kłamię. Jednak jeden namiętny pocałunek sprawia, że jego czujność nieco przysypia, a ja przez całą noc rozmyślam nad tym, co powinnam teraz zrobić. Doskonale wiedziałam, że to może się tak właśnie skończyć, ale nie sądziłam, że będzie aż tak trudno podjąć ostateczną decyzję. Nie wytrzymuję. Leżąc w łóżku, będąc wtuloną w śpiącego Mariusza, zaczynam cicho płakać, bo wiem, że moje szczęście nie potrwa już długo…

~*~
Repugnance: Wszystko się wali. Nie martwcie się, reaguję na to równie emocjonalnie. A może nawet bardziej, chociaż wiem, jak się wszystko skończy. Trzymajcie się.
               Commi: A ja miałam łzy w oczach, dodając rozdział, takim jestem geniuszem. Do następnego.:*

18 komentarzy:

  1. Jejku masakra ! Ja tu wyleję morze łez przez takie rozdziały ! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i, że Lilka będzie z Mańkiem : )
    Zapraszam do siebie, w prawdzie dopiero zaczynam ale może Wam się spodoba to co piszę : http://zostales-w-tle.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko się czytało przez wspomnienia związane z play offami. Pamiętam tamte dni gdy chodziłam w niedzielę struta. W poniedziałek wywaliło mi mecz w tie breaku z twittera dowiedziałam się że przegraliśmy więc jeszcze bardziej mnie to dobiło. Mecze w Bełku oglądałam z mamą w łodzi i wszystko było ładnie a tego feralnego poniedziałku nigdy nie zapomnę. Tego momentu gdy siedzę na fotelu patrząc na ostatnie piłki. Aleks atakuje a potem nie dociera to do mnie że przegraliśmy, aż do momentu w którym moja przyjaciółka która jest za resovią przysyła mi w smsie "a nie mówiłam" a ja w tym momencie pękam. wracałam do domu totalnie zaryczana i nie mogłam się długo uspokoić a potem przez dobry tydzień chodziłam rozbita markotniejąc na każde wspomnienie o finałach. Cały czas czując że przeciez to my powinniśmy tam być. Że to moja wina bo dziwnym trafem w sezonie kiedy zaczynam kibicować Skrze na powaznie wszystko się wali... Macie za rozwalenie mnie rozdziałem trochę prywaty ;) A teraz do rzeczy i do treści. Wali się, dobrze myślałam...Paulyna ah. Jacy ludzie są nienormalni i zawistni. Bo najlepiej patrzeć przed siebie nie zauważając swoich błędów. Najlepiej winą za swoje przewinienia obarczyć innych. Ludzie tak niestety działają. Zawistne podejście w tym momencie ze strony Pauylyny mnie rozpiernicza. Bo ona tego swojego Kądzisława ma i co ? I Mariusz sam szczęścia znaleźć nie może? A skoro już znalazł nie może utrzymać przy sobie? "Świat jest chory, a ludzie to dekle"...Mieszko ma rację i to nie tylko w tym temacie. Lila teraz zdecydowanie powinna z Mańkiem pogadać. Szczerze, chociaż ja sobie tak mówić mogę a wiem że raczej nic z tego. Spłoszyć się i uciec to chyba teraz najgorsze co może zrobić. A chyba tak zrobi...To nie jest dziewczyna z takich że nie da się nazywać lafiryndą i postawi na swoim. Znów tyle pytań. Coraz bliższa jestem tezy że epilog zostawi mnie ze łzami w oczach. Najbardziej na darciu kotów i tak ucierpi Arek. Paulina ma przed sobą wiele opcji i prób niszczenia życia Lilce i Mańkowi. Od obrócenia Arka przeciw nim. Zwrócenia jak największej ilości znajomych przeciw Mańkowi. Po jakieś spektakluarne gruchnięcie wiadomością że Maniek ją zdradza. Smutno i Lil szkoda. Ale i tak dla mnie ta historia jest magiczna. Byłam z nią cały czas a takie jest życie. Tyle w tym temacie.
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno. Oficjalnie smutam bo trzy do końca :(

      Usuń
  3. Och, żal mi Lilki... Paulina chyba się trochę zapomina,bo to w końcu ona zostawiła Mariusza. Mam nadzieję, że dowie się o wszystkim,co działo się pod jego obecność,i zakończy swoje małżeństwo. Da tym samym pewność Lilce,że czuje do niej znacznie więcej,niż ona sobie wyobraża...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. no świetnie, naprawdę, bardzo mnie pocieszyłyście tymi komentarzami. ja się tak cieszyłam, że Lilka i Maniek w końcu będą razem i wszystko będzie dobrze, a tu nagle pojawia się Paulina z czymś takim. najgorsze w tym jest to, że w ogóle nie ma racji. bardzo szkoda mi teraz Liliany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam łzy w oczach, kiedy to czytałam. Zawsze jak zaczyna się układać, to musi się coś popsuć. Oby nie na długo. I ciekawe co na to wszystko Maniek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tej Pauliny to bym się w życiu nie spodziewała;d Co ona wygaduje, zasłania się tylko dzieckiem. Ciekawie co zrobi Lilka? Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam;)
    P.S. Słyszeliście o petycji, żeby Mariusz znów grał w kadrze?

    OdpowiedzUsuń
  7. Repugnance dokładnie "Wszystko się wali." :(
    Paulina perfidnie gra na uczuciach Lilki. Niech teraz nie mówi, żeby pomyślała Lilka o Arku. Ciekawe czy ona sama myślała o własnym synu, kiedy w jego życie wplątała "wujka".

    Wnioskuję, że czeka nas jednak happy end :)
    Buziaki dziewczyny i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  8. Lafirynda... Ja jej dam lafiryndę. Bo tam pojadę i ją potrącę! Co z tego że to fikcja, co z tego że nie umiem prowadzić, co z tego że to 'tylko' słowa które są już napisane? Ja i tak jadę do niej bo Lilki obrażać to ona nie będzie. Kochany jest taki szczęśliwy Maniek, nawet kiedy ma łzy w oczach patrząc na Oliwiera jest kochany. A może Paulinie się coś stać..? Niech ją choćby pies przez Bełchatów przegoni ale jednak... No proooszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. No co za baba!!!Jak ona śmiała? Zupełnie tego nie rozumiem!
    Podejrzewam też, że Rafał jest śmeirtelnie zakochany w Lilce i stąd te jego dziwne reakcję na Mariusza.

    Ja te ćwierćfinały wspominam bardzo, bardzo, bardzo dobrze, bo no cóż "Dziękuję ci tato, że jestem Resoviakiem". Zastanawia mnie jednak jedno: w 5 secie drugiego meczu cała sala, komentatorzy, wszyscy kibice przed TV wiedzieli do kogo pójdzie wystawa, wszyscy, absolutnie wszyscy oprócz Karola Kłosa!

    OdpowiedzUsuń
  10. Paulina musiała ostro walnąć się w głowę, że wymyśla takie głupoty! I jeszcze próbuje brać ją na litość, na Arka. Weź się schowaj kobieto! Kto tu rozwalił ich małżeństwo, no kto? Na pewno nie Mariusz. Przepraszam,że tak trochę "nakrzyczałam" ale zdenerwowała mnie ta kobieta i tyle. Lilka musi być silna, nie może rozstać się z Wlazłym, po prostu nie może a Paulina nie może być tego przyczyną.

    OdpowiedzUsuń
  11. Paulina obwinia za wszystko Lilkę bo tak jest jej łatwiej. Sam nie umie przyznać się do swoich błędów. Przecież to ona zostawiła Mariusza i odeszła, zamiast próbować ratować ich małżeństwo. A Lilka niech nie przejmuje się jej słowami i przede wszystkim powinna o wszystkim powiedzieć Mariuszowi. I no cóż Arek cierpi, ale tylko i wyłącznie przez głupotę Pauliny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie, nie, i jeszcze raz NIE. TRZY RAZY NIE DLA PAULINY, DZIĘKUJEMY. Nawet nie wiecie jak mi się podniosło teraz ciśnienie. Sorry, co ona sobie wyobraża? Sama odeszła od Mariusza, sama pierwsza zaczęła się spotykać z jakimś facetem. Arek cierpi, ale czy jeśli jego rodzice się zejdą, będzie mu lepiej? Przecież Mariusz kocha Lilkę. Ani trochę nie podoba mi się to wszystko co się zdarzyło w tym rozdziale. A jeszcze bardziej mnie niepokoją wasze słowa pod rozdziałem, bo ja tu widzę aluzję, że to wszystko skończy się źle. Mam nadzieję, że nie zepsujecie tej historii złym zakończeniem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Paulinie się chyba coś pomyliło. To ona zostawiła Mariusza, spotyka się z innymi factami, a teraz nagle chce wracać i na nowo tworzyć rodzinę?! W dodatku wszystkiemu niby winna jest Lilianna. Zdecydowanie powinna powiedzieć Mariuszowi o wizycie Pauliny. Mam nadzieje, że ta historia nie zakończy się źle pod każdym tego słowa znaczeniem.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Paulina jest dziwnym człowiekiem. Najczęściej jest tak, że doceniamy coś dopiero po jego stracie. Paulina ma tak samo. A Lilka powinna powiedzieć Mariuszowi o tej wizycie i groźbach. Mam nadzieję, że szczęście dziewczyny i atakującego nie będzie krótkie i Wlazła nie przyczyni się do zakończenia tego związku.

    OdpowiedzUsuń
  15. Paulina ma nasrane w głowie. Najpierw zostawia Mariusza, zaczyna spotykać się z innym facetem a potem ma pretensję do Lil ze to przez nią ich małżeństwo się rozpada. Tak najlepiej to zwalić winę na kogoś innego. Idiotka. Szkoda mi Lilki bo mam wrażenie ze przez to ona prędzej czy później ucieknie bo zjedzą ja wyrzuty sumienia, dodam ze bezpodstawne wyrzuty.
    te mecze ćwierćfinałowe zjadły mi tyle nerwów że chyba nie chcę ich pamiętać...

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi historii Lilki i Mańka *__*
    Przyznaję, że ja to taki czytelnik typu "zaginiony w akcji" :P Czyta, czyta, komentuje od początku, później znika i pojawia się na koniec, nadrabiając rozdziały tabunami. Jedyne co mogę, to przeprosić. ;]
    Już myślałam, że nic nie zepsuje tego ich niezmąconego spokoju, wydawali się szczęśliwi, a tu bach, pojawia się Paulina i od razu skoczyło mi ciśnienie. Jedyną osobą, do której może mieć pretensje o rozpad małżeństwa jest ona sama.
    To musi skończyć się dla wszystkich dobrze, nie biorę pod uwagę innej możliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Trafiłam tutaj przez facebook'a. Jakiś dobry człowiek podał link do Waszego opowiadania na bliżej mi nieznanym fanpejdżu siatkarskim, a ja na niego przez przypadek spoglądnęłam i oto jestem! :)
    Byłam przekonana, że to opowiadanie jest już zakończone, bo wchodząc w spis treści były podane wszystkie rozdziały do epilogu, więc inteligentna ja uznałam, że będę miała sporo do czytania. Nie zauważyłam oczywiście, że rozdział 18 i kolejne, są nie linkowane :p Tak, wiem - geniusz w czystej postaci :)
    Ale wracając :) Wasza historia przyciągnęła mnie osobą Wlazłego, bo sama piszę historię z nim w roli głównej i potrzebowałam... inspiracji. W życiu bym nie przypuszczała, że po przeczytaniu tych wszystkich 17 rozdziałów+prologu naprawdę ją znajdę. Czytałam wcześniej sporo opowiadań. Lepszych i gorszych. Potrzebowałam czegoś, co jakoś mnie natchnie do pisania, bo przez ostatni tydzień nie potrafiłam skleić porządnie jednego, prostego zdania. I wtedy na mojej drodze stanął właśnie Wasz blog :) Perfekcyjna historia, napisania po mistrzowsku. Hm, powinnam to raczej pisać po zakończeniu całości, ale nie mogę sobie odpuścić :p
    W 3 dni pochłonęłam losy Lilki i Mariusza. Cudowni ludzie, których mogę spokojnie dopisać do mojej listy 'najulubieńszych opowiadaniowych par'. :)
    Martwi mnie tylko to, że do końca historii z tego co widzę 3 rozdziały, a tu nagle pojawia się Paulina i wyskakuje z czymś takim. O niee, nie, tak nie będzie pani Wlazły!
    Lilka i Mariusz powinni być razem i w stu procentach na to zasługują. Nie widzę innego zakończenia ich historii, zdecydowanie :)

    Na pewno pojawię się tu wraz z nowym rozdziałem. Dodaję evil-feels do zakładek, więc nawet nie proszę o informowanie, bo sama będę nałogowo sprawdzać :p

    Buziaki dziewczyny, uwielbiam Was i to co tutaj publikujecie! :*
    http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń