wtorek, 9 lipca 2013

ROZDZIAŁ 16

Liliana
Siedzę na kanapie w salonie, z głową Mariusza na kolanach, dłońmi błądzę w jego włosach i cały czas rozmyślam o wydarzeniach, które miały miejsce tego dnia. On zaś próbuje uspokoić skołatane nerwy, co w końcu chyba mu się udaje, bo po raz pierwszy od powrotu z Łodzi odzywa się do mnie pełnym zdaniem i wyrzuca z siebie wszystko, co go dręczy.
- Przesadziłem, prawda? – pyta, choć sam doskonale zna odpowiedź.
- Trochę, Maniek, trochę - przyznaję. - Nie bierz całej winy na siebie, Paulina też zawiniła. Żadne z was nie było na tyle mądre, żeby się opanować i przerwać kłótnię w odpowiednim momencie.
Nie odpowiada nic, zamiast tego siada bardzo blisko i bierze mnie w objęcia. Z głową opartą o jego ramię głaszczę delikatnie jego dłoń, na której jeszcze widać ślady wysiłku sprzed kilku godzin. Dłoń, która w jednej chwili posyła piłkę z niesamowitą prędkością na boisko przeciwnika, by w następnej głaskać delikatne, trzyletnie dziecko po twarzy, a w jeszcze innej ścierać łzy z moich policzków. Wtulam się jeszcze mocniej w Mariusza, chcąc na zawsze zostać w takiej pozycji. Nie pragnę niczego innego, jak trwać przy nim, być w każdej radosnej czy smutnej chwili. Wiem, że to właśnie przy nim jest moje miejsce, choć świat twierdzi inaczej.
- Masz ochotę na wino? – pytam po kilku minutach błogiej ciszy.
- W zasadzie chyba tak – odpowiada, a na jego ustach po raz pierwszy tego wieczoru jestem w stanie zauważyć choćby najmniejszy cień uśmiechu.
Wyjmuję butelkę wytrawnego czerwonego wina z szafki nad kuchenką i kieliszki z szafki obok. Gdy ciecz koloru krwi powoli spływa do naczyń, dostrzegam czyjąś obecność. Po chwili delikatna, ale pewna męska dłoń odgarnia kosmyki moich rudych włosów, a ciepłe wargi lekko muskają moją odsłoniętą szyję. Odstawiam butelkę na miejsce i rozkoszuję się tą chwilą, cicho wzdychając. Mariusz zsuwa z mojego ramienia cienki sweterek, a jego usta wędrują w stronę obojczyka. Stoję jak oniemiała, czekając na jego kolejny krok, którym jest zupełne pozbycie mnie granatowego okrycia. Dłonią przejeżdża po mojej ręce, wzbudzając w ten sposób delikatny dreszcz, jego wargi znów lądują na szyi, a ja odchylam głowę, by mógł dotrzeć w jej zagłębienie. Ponownie głęboko wzdycham, a potem odwracam się w jego stronę i po raz pierwszy od wyjścia z salonu patrzę mu głęboko w oczy, które przesłonięte są mgłą. Nie mają konkretnego wyrazu. Widzę w nich niemal to, co zawsze; smutek, rozgoryczenie, żal, ale i pasję, nadzieję, ambicję oraz walkę, którą toczy sam ze sobą każdego dnia. Tym razem jednak jest coś, co widać jeszcze wyraźniej – to pożądanie.
Przygryzam dolną wargę, błądząc spojrzeniem po wszystkich okolicznych bladożółtych ścianach, próbując uniknąć nieuchronnego. Z jednej strony chcę tego, a z drugiej nie pozwala mi moralność. Wszystkie wątpliwości pryskają, gdy ujmuje moją twarz w swoje duże i ciepłe dłonie, a jego usta delikatnie niczym piórko muskają moje. Znów przechodzi mnie dreszcz, jak przez mgłę widzę nieśmiały uśmiech Mariusza, który chyba dostrzega to, jak mocno na mnie działa. Nie potrafię się już powstrzymać, łączę nasze wargi w namiętnym i pełnym pożądania pocałunku, teraz to ja przejmuję inicjatywę. Zatapiam dłonie w jego świeżo umytych, pachnących miętowym szamponem włosach, a on rękami błądzi po moich plecach. Jesteśmy bardzo blisko siebie, nasze wargi nie odrywają się od siebie, penetruję językiem wnętrze jego jamy ustnej, a on lekko przygryza moją dolną wargę. Cały czas stoimy w kuchni, ale on postanawia zmienić ten stan rzeczy i, nie odrywając się ode mnie, prowadzi nas do sypialni.
Stajemy w pomieszczeniu, w którym jedynym źródłem światła jest mała lampka stojąca przy łóżku. Mariusz podchodzi do mnie i szepcze:
- Jesteś piękna, Liliano. Jesteś moim światełkiem w tunelu. Jesteś moją nadzieją.
Mówi to tak czule, a jednocześnie namiętnie, że teraz drżę już cała, nawet nie próbuję tego powstrzymać.
- A ty moją, Mariuszu – odpowiadam, lekko chrypiąc.
Znów łączymy nasze usta w pocałunku, tym razem czułym i pełnym niewypowiedzianej miłości. Jest między nami coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Czy to miłość? Nie wiem, wiem tylko, że to złe uczucie, ale w tej chwili nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Powoli przenosi swoje dłonie z moich ramion w dół, aż dociera do górnego guzika od mojej koszuli. Rozpina go z udawanym trudem, jednocześnie cały czas obdarzając moją szyję delikatnymi pocałunkami, co wprowadza mnie w stan odurzenia, tracę kontakt z otaczającym mnie światem. Jestem tylko ja i on, nasze uczucia i narastające między nami pożądanie. Kończy rozpinanie mojej bluzki i zdejmuje ją ze mnie, tak że zostaję w staniku i spodniach. Patrzy na mnie z delikatnym, uwodzicielskim uśmiechem. Rzucam się na niego, łapczywie pragnąc poczuć smak jego ust. Zdejmuję jego T-shirt, a przed oczami ukazuje mi się długimi latami rzeźbiony, idealny tors. Przebiegam po nim delikatnie dłonią, kreśląc bliżej niezidentyfikowane wzorki, sprawiając, że na ciele Mariusza pojawia się gęsia skórka. Teraz to ja posyłam mu jednoznaczny uśmiech. Przyciąga mnie do siebie i zachłannie całuje, jednocześnie rozprawiając się z rozporkiem moich spodni. Gdy jestem już w samej bieliźnie, łapie mnie w pasie i z nabożną czcią kładzie na łóżku, by potem całować każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała. Pozbywa się swoich spodni i kładzie się obok mnie na łóżku, by spojrzeć mi głęboko w oczy. Nie mówi nic, ale widzę, że chce zadać mi pytanie, jakby jeszcze potrzebował upewnienia, czy tego chcę. Ja również nic nie mówię, tylko łączę nasze wargi w namiętnym pocałunku, a paznokciami kreślę linie na jego plecach.
Leżę na łóżku, a on przygląda mi się niewidzącym wzrokiem. Zbliża się, by złożyć na moich ustach przelotny pocałunek, a potem przyciągnąć do siebie, do pozycji siedzącej i rozpiąć mój stanik. Uwalnia moje piersi, ale cały czas spogląda mi w oczy. Uśmiecham się w duchu do siebie, doceniając to, że nawet w takiej sytuacji Mariusz jest moim Mariuszem i nie wszystkie męskie instynkty biorą nad nim górę. Pozwalam mu drażnić pocałunkami moje sutki, bo przecież dla mnie jest to jeszcze większa przyjemność. Nie panuję nad sobą, więc z moich ust wydobywa się cichy jęk, gdy językiem drażni mój brzuch, a potem schodzi jeszcze niżej, do najbardziej intymnych części kobiecego ciała. Zdejmuje moje stringi, które lądują gdzieś w drugim kącie pokoju, rozchyla moje uda i delikatnymi pocałunkami obdarza to miejsce, doprowadzając mnie niemal na skraj rozkoszy. Potem jego usta znów wędrują ku górze, przez pępek, talię, piersi, aż do moich wyschniętych ust, które pragną wyłącznie jego pocałunku, którym w tym samym momencie mnie obdarza. Mój język wdziera się do jego gardła, pragnę go jak nikogo nigdy wcześniej, a moje poczynania tylko podgrzewają i tak już gorącą atmosferę.
Mariusz jeszcze raz patrzy na mnie z pytaniem w oczach, a ja znów odpowiadam na to wszystko delikatnym, obiecującym więcej pocałunkiem. Pozbywa się ostatniego z ubrań, które jeszcze coś przede mną ukrywają. Kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy, językiem przejeżdża po mojej spierzchniętej wardze, a potem czuję jego męskość w swoim spragnionym namiętności ciele. Z moich ust wydobywa się cichy jęk, który on tłumi namiętnym pocałunkiem. Świat się zatrzymuje, wokół mnie nie ma nic, jest tylko jedność, którą przez tych parę chwil tworzę z Mariuszem, nasza miłość, która właśnie nabiera wymiaru cielesnego. Porusza się z początku delikatnie, jakby sprawdzając, na co jestem gotowa, ale ja dla niego w tej chwili zrobiłabym chyba wszystko. Z każdą chwilą przyspiesza tempo swoich ruchów, niemal nie odrywając swoich ust od moich. Moim ciałem wstrząsają spazmatyczne dreszcze, gdy osiągam szczyt tej przyjemności. Niemal w tym samym momencie robi to on. Jeszcze przez kilka minut leżymy nadzy, wtuleni w siebie, nadal tworząc jeden organizm. Nie chcę się od niego odsuwać, bo wiem, że wtedy świat znów stanie się szary i ponury. Opuszcza moje wnętrze, by wstać, złapać mnie za dłoń i wciągnąć pod kołdrę. Całuje mnie czule w usta, szepcze: „Jesteś cudowna, moja cudowna Lilka”, potem oplata mnie dłonią w pasie, wtula się w moje plecy, a głowę kładzie w zagłębieniu mojego obojczyka.
Leżę bez ruchu niemal godzinę, Mariusz już dawno zasnął, ale ja nie potrafię. Zbyt dużo myśli kłębi się w mojej głowie, zbyt dużo wątpliwości trawi mój mózg. Nie żałuję, to fakt, ale jednak nadal mam wyrzuty sumienia. Starając się nie obudzić Mariusza, wymykam się z jego szczelnego uścisku, wstaję z łóżka, zakładam majtki i spodnie, a nie mogąc w tych ciemnościach znaleźć swojej bluzki, chwytam jego bluzę z logiem Skry i udaję się do salonu. Wychodzę na balkon z paczką papierosów, podpalam jednego i głęboko się zaciągam. Nie robię tego często, ale teraz naprawdę potrzebuję tego rodzaju „relaksu”. Jest późna noc, bełchatowskie ulice są opustoszałe, nie ma praktycznie żadnej żywej duszy, tylko gdzieniegdzie widać mgliste światło pojedynczych lampek, a w oddali smugę światła docierającą z elektrowni. Nie potrafię zebrać myśli. Mam ochotę śmiać się jak idiotka, ale nie potrafię wydać z siebie żadnego dźwięku. Dlaczego on tak naprawdę to zrobił? Chciał załagodzić swój gniew, który powstał po przegranym meczu i kolejnej kłótni z żoną? Musiał dać upust swoim emocjom? Czy może dawno tego nie robił, a ja akurat byłam pod ręką? Istnieje jednak cień szansy, że zrobił to, bo mnie kocha. I w to pragnę wierzyć.
Zamykam drzwi balkonowe, paczkę papierosów kładę na stoliku, a z kuchni przynoszę kieliszek i butelkę wina. Nalewam trochę trunku i przykładam naczynie do ust. Siedzę w ciemności i od czasu do czasu popijam alkohol. Nie dociera do mnie to, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu tak łatwo poddałam się swojemu pożądaniu. Nie zauważam, kiedy obok mnie pojawia się Mariusz, wyjmuje lampkę wina z mojej dłoni, upija łyk, a potem słodko się do mnie uśmiecha.
- Uroczo wyglądasz w tej bluzie – oznajmia wesoło, a potem daje mi całusa w kącik ust. Nie reaguję, zbyt wiele sprzecznych emocji targa moim sercem. – Lilka, co się stało? – pyta przerażony. – Zrobiłem coś nie tak? Lil, wybacz mi, jeśli tego nie chciałaś, wystarczyło powiedzieć, proszę, odezwij się. Co się stało? – Targa nim irracjonalny lęk, a ja nie potrafię nic z siebie wykrztusić.
- Zrobiliśmy to – oznajmiam pustym głosem. – Zdradziłeś własną żonę, złamaliśmy święte prawo Boga. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Jak mogliśmy to zrobić? – pytam rozpaczliwie, ale Mariusz nic nie odpowiada. Jego mina nic nie mówi, patrzy tylko na mnie z niedowierzaniem.
- Żałujesz? – pyta w końcu, nie chcąc tak naprawdę usłyszeć odpowiedzi.
- Nie – odpowiadam po chwili. – A ty? – Głos mi się łamie, ale potrzebuję to usłyszeć.
- Czy gdybym żałował, to zrobiłbym to? – pyta i łapczywie wpija się w moje usta, a ja oddaję ten pocałunek.
Tak naprawdę nie odpowiedział na moje pytanie, ale chociaż na chwilę zagłuszył moje wyrzuty sumienia i wątpliwości. Zrobił to na tyle dobrze, że już po kilkunastu minutach zasypiam w jego ramionach, śniąc o szczęśliwej przyszłości w jego kojących wszelki ból ramionach.

Mariusz
Uwielbiam budzić się obok Lilki, czując jej drobne ciało w moich objęciach. Między nami coś się zmieniło, ale na pewno nie na gorsze. Mam wrażenie, że noc po meczu z Arkasem była przełomowa i nareszcie obydwoje nie czujemy żadnej blokady. Zachowujemy się jak typowa para, a przecież nią nie jesteśmy. Wielokrotnie zastanawiam się, czy na pewno nie skrzywdziłem Ostrowskiej swoim zachowaniem, ale widzę, że ona także trochę odżyła. Nie ukrywajmy - udało się nam zrobić krok do przodu, nawet w naszej trudnej sytuacji. Jest to dla mnie szczególnie ważne, bo przy Lilce zupełnie zapominam o wszelkich troskach. Nie przejmuję się kolejnymi porażkami, kłótniami z Pauliną, oczerniającymi mnie artykułami. Powoli wracam do normalności, co nikomu nie umyka.
            Cały tydzień przygotowujemy się do meczu z Effectorem Kielce. Dłuższa przerwa spowodowana jest rozgrywkami o Puchar Polski, w których my niestety nie bierzemy udziału. Mamy nadzieję, że uda nam się dzięki temu nie sforsować nikogo, tym samym przedstawiając się w najlepszym składzie w Kielcach. Pech jednak nie opuszcza naszej drużyny, bo w meczu nie może zagrać Winiar, Zator oraz Cupko. Ten pierwszy, męczony grypą, jest ledwo żywy, a dwaj pozostali leczą kontuzję. Ciągle zastanawiam się, kiedy Bóg ześle na nasz szarańcze i inne plagi egipskie. Na szczęście nie dokłada nam na konto kolejnej porażki, bo udaje się nam zwyciężyć w czterech setach. Wracamy do Bełchatowa w szampańskich nastrojach, które bardzo dawno nam nie towarzyszyły, jeśli chodzi o powrót z meczów rodzimej ligi.
            Najbardziej cieszy mnie jednak perspektywa kolejnego wieczoru spędzonego z Lilką, która czeka na mnie w mieszkaniu z szerokim uśmiechem i od razu rzuca się na moją szyję.
            - Brawo, kapitanie! - śmieje się do mojego ucha, a ja przytulam ją do siebie mocno, zarazem okręcając się wokół własnej osi.
            - Należy mi się jakaś nagroda specjalna? - pytam z uśmiechem, gdy stawiam ją na ziemi.
            Długo nie czekam na jej reakcję. Wciąż trzymam ją w ramionach, a ona wspina się na palce i całuje mnie delikatnie. Jestem jednak zbyt spragniony jej smaku, żeby pozwolić na tak subtelną pieszczotę. Pogłębiam nasz pocałunek, aż wreszcie brakuje nam tchu.
            - To była chyba nagroda dla całej drużyny - chichocze, wytykając język.
            Idziemy razem do kuchni, gdzie czeka na mnie przygotowany posiłek. Po raz kolejny staram się wytłumaczyć Lilce, że nie musi nic takiego robić, ale ona posyła mi spojrzenie w stylu: „Jasne, jasne, pogadaj sobie, a ja i tak zrobię, jak będę chciała”. Uśmiecha się przy tym tak słodko, że czuję rozlewające się we mnie ciepło.
            - Lubię, gdy się uśmiechasz. - Odgarniam z jej policzka włosy, które opadły, gdy schyliła głowę. - Twoje rumieńce też lubię.
            Całuję jej czoło, ciągnąc na krzesło. Zjadamy naszą małą obiadokolację, później siadając przed telewizorem. Niby oglądamy jakiś film, ale w rzeczywistości ciągle opowiadam o przebiegu spotkania. Rozpiera mnie radość, co chyba jej nie dziwi. W końcu to szansa, że nareszcie przerwiemy złą passę i będziemy mogli walczyć o Mistrzostwo. Chciałbym spędzić z Lilką przed telewizorem kolejne tygodnie, miesiące czy lata, ale jestem tak zmęczony, że proponuję, byśmy się już położyli. Pierwszy idę pod prysznic, potem kładę się w łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasypiam.
            Kolejnego dnia wsiadam w samochód i jadę do Winiarskich. Lilka woli zostać w Bełchatowie, poćwiczyć grę, może pójść na spotkanie z Rafałem. Nie dziwię się jej, bo przecież to są bardziej moi znajomi niż jej, a ona może nie czuć się komfortowo w rozmowie z Dagmarą - przyjaciółką Pauliny. Z punktu widzenia prawa jest moją kochanką, bo wciąż jestem żonaty. Tak czy siak do Częstochowy dojeżdżam sam, a w drzwiach już czeka na mnie Oliwier, któremu uśmiech spełza z twarzy, gdy widzi, że jestem sam.
            - Miałem nadzieję, że weźmiesz Arka albo chociaż Lilkę... - mówi zawiedziony.
            - Ja ci już nie wystarczam? - pytam ze smutną miną, spoglądając kątem oka na czekoladę, którą mu przywiozłem. - Chyba będę musiał zjeść to sam...
            Dobry humor od razu do niego powraca, dziękuje mi i umyka do swojego pokoju, nim Dagmara każe mu oddać podarunek, żeby nie zjadł go przed obiadem. Karci mnie spojrzeniem, gdy jej się to nie udaje, ale ja tylko wzruszam ramionami i rzucam: „Małemu się czasem też coś należy od życia”.
            Siedzę z Michałem, który już pozbył się gorączki, w salonie i pałaszujemy ciasto marchewkowe przygotowane przez Winiarską, która gotuje w kuchni obiad. Kilka razy pytam, czy jej w czymś nie pomóc, ale ona śmieje się radośnie w odpowiedzi.
            - Przyjechałeś ze mną pogadać czy pomóc Dadze? - pyta w końcu Winiar, ale w jego oczach widzę rozbawienie.
            - Ty się lenisz, a może Daga potrzebuje męskiej ręki w kuchni! - odparowuję, pokazując mu język.
            - Co ciebie tak nosi, Maniek? - dopytuje Dagmara, siadając obok Michała na kanapie, ścierką wycierając dłonie.
            - Wcale mnie nie nosi! - staram się jeszcze bronić, ale widzę, że żadne z nich mi nie wierzy. Mam ogromną ochotę podzielić się z nim moim szczęściem, lecz zwyczajnie się boję. Nie zapominam o tym, że mam żonę, która jest przyjaciółką Winiarskiej. Nie to, żeby zależało mi na zachowaniu pozorów. Nie chcę stawiać Dagmary w niekomfortowej sytuacji, w której musiałaby wybierać między lojalnością wobec mnie, a Pauliny.
            - Słuchaj, no, nie będę owijał w bawełnę. Plina do mnie dzwonił i pytał, co się z ciebie nagle taki radosny facet zrobił. Nawrocki pisał do mnie, że nie wie, co ci zrobiłem, ale ważne, że wróciłeś do siebie. Z kolei Bąku uznał, że chyba musiałeś wygrać w totka, bo tak szczęśliwego to cię dawno nie widział. Więc nie wpieraj nam tutaj, że nic się nie zmieniło, bo i tak ci nie uwierzymy - mówi z surowym wyrazem twarzy. Szokuje mnie swoimi słowami. Nie wiedziałem, że aż tyle osób tak uważnie analizuje moje zachowanie.
            - Maniek, wiesz, że możesz nam wszystko powiedzieć? - upewnia się Winiarska. Kiwam głową, a ona wpatruje się we mnie wyczekująco, po chwili zrywając się z miejsca. - Jeśli ja cię peszę, to czemu od razu nie powiesz? Zostawiam was samych, pójdę zjeść z Olim czekoladę...
            - Nie, zostań! - zatrzymuję ją przy drzwiach. - Powinniście wiedzieć obydwoje - stwierdzam.
            Długo toczę walkę ze sobą, czy im powiedzieć. Spoglądając jednak w ich zatroskane oczy, upewniam się, że to są moi przyjaciele, a teraz, kiedy mój związek przeniósł się na poważniejszy stopień, powinienem im powiedzieć, żeby nie wywiązały się z tego żadne nieprzyjemne konsekwencje. Staram się jak najdelikatniej przekazać im informację o tym, że od dłuższego czasu łączy mnie z Lilką coś więcej niż przyjaźń, a kiedy kończę, Michał przybija sobie z Dagmarą piątkę. Zbijają mnie tym z pantałyku, aż siedzę z otwartą buzią i wpatruję się w nich tępo.
            - Zamknij buzię, bo ci mucha wleci - recytuje dziecinnym głosem Winiarski. - Wiedzieliśmy już dawno, że między wami coś będzie. Kiedyś nawet Lilka tu była, ale małpa nam nie powiedziała, że zdecydowaliście się spróbować! Na nikogo w tych czasach nie można liczyć...
            - A co nam miała powiedzieć? „Nie przekonujcie mnie do związku z Mariuszem, bo ja już z nim jestem. No, co się tak patrzycie? Wiem, wiem, ma żonę, dziecko, bla bla. Ale ja jestem szczęśliwa!”? Ona taka nie jest. Dobra z niej dziewczyna.
            Potwierdzam słowa Dagmary kiwnięciem głowy. Nie spodziewałem się, że tak zareagują, ale to wszystko bardzo mnie cieszy. Nie muszę już przed nimi udawać, mam z kim podzielić się swoim szczęściem, którym Lilka bezsprzecznie jest.
            Po tygodniu od meczu wyjazdowego z Effectorem gramy ostatni mecz fazy zasadniczej z Politechniką Warszawską. Wszyscy mamy dobre humory, bo już przerwaliśmy serię porażek i mamy nadzieję na kontynuowanie wygranych. Oczywiście nie może obyć się bez problemów. Bąku nie jest w stanie pomóc nam w grze, bo choruje na anginę. Po przegraniu pierwszego seta wcale się nie załamujemy, tylko walczymy dalej. Ciężko jest nam ustabilizować grę, ale koniec końców wygrywamy tie-breaka na własnym boisku. Moją radość potęguje fakt, że dostaję nagrodę MVP, a w moim poczuciu także rozegrałem dobre spotkanie. Nareszcie kończymy feralny sezon zasadniczy, wchodząc w fazę play-off.
            Nie czujemy się pewnie z wiedzą, iż naszym rywalem jest Resovia, a mecze zaczynamy na ich boisku. W Rzeszowie ciężko jest wygrać drużynom przyjezdnym, my wciąż mamy swoje problemy. Mimo wszystko mamy nadzieję, że całą rywalizację uda się zakończyć na naszą korzyść. Jak to wszystko będzie wyglądało, mogę sobie jedynie wyobrażać, kiedy późno w nocy dalej nie mogę spać, choć mam przy sobie wszystko, czego potrzebuję teraz do szczęścia - wtuloną we mnie Lilkę. 


~*~ 
Repugnance: Przepraszamy za minimalny poślizg, musicie nam to wybaczyć. Coraz większymi krokami zbliżamy się do końca, więc może to nawet lepiej, że odwlekamy to w czasie? ;) Teraz wszyscy ściskamy kciuki za naszych chłopaków w Bułgarii, niech pokażą, na co ich stać. Do następnego.
              Commi: Poślizg biorę w stu procentach na siebie, bo to wyłącznie moja wina, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Faktycznie, bliżej nam niż dalej do końca, teraz szykuje się długa droga w dół. Oczywiście, że trzymamy! Będę drzeć się bardziej niż w Spodku, a co! Do następnego, mam nadzieję radosnego ze względu na awans naszych do Final Six. :)

15 komentarzy:

  1. Wszystko Wam wybaczam, absolutnie wszystko. TAKI rozdział był wart czekania. Kuźwa, nie jestem w stanie normalnie zdania sklecić. Cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga! Rezerwuje i wracam do czytania ;) wybaczam oczywiście. W wakacje dużo się dzieje
    Xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie wam to wyszło ;) tak ładnie i klimatycznie a przy okazji niezbyt przesadnie. Mówiłam że Winiary się zorientują :D Zdecydowanie ładnie zareagowali ;) Chociaż Lilka zadowolona z tego ujawnienia może nie być. Dokąd to zmierza ciągle się zastanawiam. Czy jednak skończy się źle? Słowa Commi sugerują że jak najbardziej. Szkoda trochę. Wiadomo życie różowe nie jest i jak się wali to już po całości ale może jednak nie? Wystarczająco dużo oboje przeszli. Sprawa się sypnie już całkiem bo Paulina się dowie? Tyle nie wiadomych tak dużo czasu do nowego rozdziału ;) Mam nadzieję że jednak tak strasznie jak myślę że będzie nie będzie ;)
      Xoxo K.

      Usuń
  3. Ta droga w dół,co wspominałyście na końcu mi się nie podoba,mam jednak nadzieję, że na końcu niej jest ogromne szczęście,bo oboje na nie zasługują. Dobrzy ludzie z tych Winiarskich,cieszy mnie bardzo, że tak podchodzą do całej tej sprawy :)
    Pozdrawiam serdecznie :)))
    Ps. Nadal mam wypieki na twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co napisać....
    Rozdział świetny. Mariusz ma dobrych przyjaciół, nie każdy zareagował tak jak oni na wieść o związku Manka i Lilki. Oby tym ostatnim się układało bo na to zasługują. Już dosyć się nacierpieli w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że już koniec się zbliża;( W końcu miedzy Lilką a Mańkiem coś zaszło;) Czekam na kolejny;) Udanych wakacji;) Pozdrawiam i zapraszam http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mariusz i Lilka weszli w swoich relacjach na wyższy poziom, wraz z tym jednak są bardziej podatni na zranienie, szczególnie ona. Teraz by się przydało żeby Mariusz podjął jakieś konkretne działania dotyczące jego stanu cywilnego, bo Lilka długo nie pociągnie jako sekretna kochanka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Lila i Mariusz zdecydowali się na kolejny krok w swoim "związku". Teraz już można związek napisać bez cudzysłowowa. Są razem i są szczęśliwi oby tylko coś nie zepsuło tej ich sielanki. Szczególnie Lili teraz należy się wszystko co dobre od życia ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny cudowny rozdział. Związek Lilki i Mańka jest coraz poważniejszy, widać, że im na sobie zależy. Oby tak było do końca i nic nie popsuło ich relacji :) Dobrze, że mają wsparcie Winiarskich. Żeby tylko z Pauliną nie było kłopotu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Więc wreszcie jest to prawdziwy związek, nawet jeśli Mariusz prawnie jest w związku małżeńskim. Każdemu należy się szczęście, a im już w szczególności, więc ja życzę im wszystkiego najlepszego. Daga to jednak super babka jest. Co z tego, że przyjaźni się z Pauliną, jak polubiła Lilę i kibicuje jej i Mariuszowi. Winiar to stary kawalarz, który swoją drogą mógłby namówić żoną na drugiego potomka, bo Oli się coraz to starszy robi, a takich genów nie można zmarnować ;)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  10. dajcie spokój, na taki rozdział warto było czekać :D jest fantastyczny, ja wiedziałam, ze to się w końcu stanie i teraz jestem szczęśliwa razem z nimi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tylko mam nadzieję, że tego ich szczęścia nic, ani nikt nie zakłóci ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podejrzewałam że prędzej czy później dojdzie do zbliżenia Lil z Mańkiem. Myślę że to był odpowiedni moment i cholernie się ucieszyłam gdy po wszystkim oboje przyznali się do tego że nie żałują, bo troszkę się tego bałam. Mariusz jakby trzęsący portkami przed wyznaniem prawdy Dadze i Michałowi to było takie zabawne ale jak widać dobrze się skończyło

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiecie co? Zazwyczaj jak w opowiadaniach między głównymi bohaterami wszystko się układa i jest tak dobrze, milusio i miłośnie, ja się zaczynam po pewnym czasie nudzić. U was już od jakiegoś czasu jest dobrze. Lilka i Mariusz nie dość, że cieszą się swoją obecnością, to jeszcze poszli do łóżka, a siatkarz przyznał przed Winiarskim, że są razem. Tak dużo tego szczęścia. Można by powiedzieć, że ZA dużo, ale... Ale u was wygląda to całkiem inaczej. Ja uwielbiam czytać o tym jak się rozwija ich miłość! Cała ta ich radosna otoczka wprawia w dobry nastrój też mnie. To jest naprawdę cudowne, że oni odnaleźli szczęście, podczas gdy myśleli, że tego szczęścia już nigdy nie osiągną. Wy po prostu czujecie tą różnicę i nie robicie z tego bloga cukierkowej opowieści tylko cudowne love story. I niech to trwa jak najdłużej, do samego końca! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak słodkoooooo. Uwielbiam takich Winiarskich, tacy przyjaciele to skarb, i to nie ten od zakopywania... Podziwiam to, jak Dagmara znalazła się w tej sytuacji, w pewien sposób musiała wybrać a jednak mimo że stara się niee opowiadać po żadnej ze stron tak na sto procent to dalej jest równie dobrą przyjaciółką. Lilka i Maniek... N, taki przełam na pewni dużo w nich zmieni, ciekawe w jaki sposób. Ze swoim zapłonem na szczęście szybko się dowiem. ;D

    OdpowiedzUsuń