wtorek, 16 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 6

Liliana
Budzę się w swoim łóżku, szczelnie otulona ciepłą kołdrą, poduszka przesiąknięta jest łzami, a w oczach ciągle jeszcze mam kropelki słonej cieczy. Patrzę na zegarek, na którym widnieje godzina siódma rano, więc nie spałam zbyt długo, jednak więcej nie potrafię. Wstaję, choć nieco kręci mi się w głowie i nie mam odpowiednio dużo siły. Udaję się do kuchni, gdzie siedzi Rafał, który z zatroskaną miną podaje mi kubek świeżej kawy. Przez dłuższą chwilę panuje między nami cisza, żadne z nas nie ma odwagi, by ją przerwać i wrócić do wydarzeń poprzedniego wieczora. Makowski obawia się mojej reakcji, a ja nadal nie mogę wydusić z siebie słowa. Martwi mnie to, jak łatwo dałam się ponieść nieprzyjemnym emocjom, to tylko kolejny dowód na to, że zupełnie nie panuję nad swoim życiem. Nawet nie chcę myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby Mariusz nie znalazł mnie w parku i nie przejął się moim losem.
- Przepraszam – wyduszam z siebie w końcu i spuszczam głowę, nie chcąc patrzeć w oczy przyjaciela.
- Lilka, nie przepraszaj, bo to nic nie zmieni. Po prostu się o ciebie bałem, nadal boję… - Głos mu drży, a w oczach zauważam duże przejęcie.
- Ja też… Nie wiem, dlaczego to się tak skończyło, myślałam, że sobie z tym poradzę. – Kręcę z dezaprobatą głową.
- Wiedziałem, że powinienem był tam z tobą jechać, nie zostawiać cię samej. To wszystko przeze mnie.
- Rafałku, przestań pieprzyć głupoty, to ja jestem niezrównoważona psychicznie. – Uśmiecham się pokrzepiająco w jego stronę i idziemy do salonu, żeby usiąść na kanapie. Rozglądam się po pomieszczeniu i ze zdziwieniem zauważam wiszącą na krześle kurtkę Wlazłego. Przypominam sobie, jak mi ją dał, gdy drżałam z zimna. – Co tu robi kurtka Mariusza? – pytam głupkowato.
- Chyba ty mi powinnaś to wyjaśnić – oznajmia Rafał i patrzy na mnie zaciekawiony.
- Kiedy sama do końca nie wiem… Siedziałam na ławce w parku, chciałam odetchnąć przed powrotem do domu, ale jak zwykle naszły mnie wspomnienia, znowu wróciły sceny z wypadku, zaczęłam płakać i już samochód miał się rozbić, kiedy znikąd pojawił się Mariusz i mnie przytulił, a potem pomagał mi się uspokoić.
- No, tak. On jest zdolny do takich akcji – stwierdza Makowski.
- Chyba muszę mu podziękować.
- Wypadałoby. I oddać mu kurtkę musisz. Pewnie dzisiaj do baru przyjdzie.
- Pewnie tak, a właśnie, dzisiaj chcę już wrócić.
- Jesteś tego pewna? – pyta zdziwiony.
- Tak, muszę się wziąć w garść.
- W takim razie widzimy się wieczorem. Teraz muszę coś załatwić. – Całuje mnie w policzek i zaczyna się ubierać. Opieram się o futrynę i obserwuję jego poczynania.
- Rafał… - mówię niepewnie, a on odwraca się w moją stronę. – Mariusz wie, kto prowadził samochód? – pytam z lękiem w oczach.
- Wie tylko, że to była jego narzeczona. Spokojnie, nie domyśli się, chyba że mu powiesz.
Nie uspokajają mnie jego zapewnienia, pięć minut później już go nie ma, a ja nawet nie wiem, gdzie i co ma zamiar załatwiać. Wiem za to, że Wlazły nie jest głupi i na pewno już wysnuł jakieś podejrzenia, ułożył własną wersję wydarzeń, a niemal wszystkie elementy układanki składają się w całość. Czuję, że całej prawdy powinien dowiedzieć się ode mnie i dopiero potem oceniać. Nie wiem dlaczego, ale zależy mi na tym, żeby znał prawdę, całą prawdę. Niezależnie od tego, co zrobi potem i jakie będzie miał o mnie zdanie. Mam wrażenie, że mogę mu powiedzieć wszystko, a on to zrozumie. Ten fakt jednocześnie mnie cieszy oraz przeraża. Nikt nigdy tak prędko nie zdobył mojego zaufania. Chyba że Filip…
Rafał nie wraca do domu przez cały dzień, nie przychodzi na obiad, nie dzwoni, nawet nie pisze. Dziwi mnie to, bo do tej pory kontrolował mnie na każdym kroku, ale najwyraźniej pogrążył się w załatwianiu swoich spraw. Około osiemnastej wychodzę z domu i kieruję się w stronę klubu. Chcę dziś zaśpiewać, bo czuję, że to może mi pomóc, a ponadto w barze łatwiej o spotkanie Wlazłego. W ręku dzierżę jego kurtkę, która chyba już zawsze będzie mi przypominać o tamtym wieczorze i mojej słabości, jaką okazałam przed atakującym. Zostawiam ją na zapleczu, witam się z Rafałem, który jest nieco zdenerwowany i jakby nieobecny. Na moje pytanie, czy coś się stało, odpowiada, że nic takiego i każe mi lecieć na scenę. Posłusznie wykonuję polecenie. Tym razem nawet nie mam tremy, ale nie potrafię przekazać wszystkich tlących się we mnie uczuć, jakby coś się we mnie zablokowało. Dopiero gdy zauważam Wlazłego, który posyła mi uroczy uśmiech i podnosi kciuk do góry, a potem mówi coś do Makowskiego, staję się nieco bardziej rozluźniona i śpiewam tak, jak robię to prawie zawsze, czyli całą sobą.
Po około godzinie wśród aplauzu schodzę ze sceny i natychmiastowo kieruję się w stronę baru. Rafał jest jeszcze bardziej poirytowany, a Mariusz nieco spochmurniał. Między nimi dostrzegam jakieś napięcie, co bardzo mnie martwi.
- Rafałku – zwracam się do niego najbardziej słodko, jak potrafię. – Załatwisz mi herbatkę malinową? – Robię maślane oczka, on patrzy na mnie z mordem w oczach, ale po chwili kapituluje i udaje się na zaplecze. – O co poszło? – pytam prosto z mostu zaskoczonego  tym nagłym atakiem Wlazłego.
- O nic – odpowiada od niechcenia.
- Tak, właśnie widzę – prycham pod nosem. – Mariusz, nie rób ze mnie małego dziecka, które nie wie, co się dzieje! Przecież widzę, że coś się między wami popsuło.
- To nic takiego, przejdzie mu. – Macha lekceważąco ręką i w tym momencie wraca Rafał z moją herbatą.
Wypijam ją spokojnie, obserwując, jak Makowski i Wlazły unikają nawet swoich spojrzeń, a co dopiero wymiany zdań. W pewnym momencie Mariusz nie wytrzymuje, zrywa się gwałtownie z barowego krzesła i oznajmia, że będzie już szedł.
- Poczekaj! – Zatrzymuję go. – Mam coś twojego. – Uśmiecham się, widząc jego zdezorientowaną minę. – Nie chcesz odzyskać swojej kurtki? – pytam, potem idę na zaplecze, a Wlazły podąża za mną. Na szczęście w pomieszczeniu nikogo nie ma i, przekazując mu kurtkę, mogę po raz kolejny świdrować go wzrokiem, żeby powiedział, o co chodzi. – Powiesz w końcu czy nie? – pytam po raz kolejny.
- Dobrze, ale nie tutaj. – Uśmiecha się cwaniacko, jakby miał w głowie jakiś idealny plan zagłady całego świata, każe mi się ubrać, następnie łapie mnie za rękę i wychodzimy z baru, nawet nie mówiąc o tym Rafałowi.

Mariusz
Budzę się gwałtownie, gdy moją głowę przeszywa dźwięk dzwonka do drzwi. Nie zwracam uwagi na zegarek, bo podejrzewam, że znów spóźniłem się na trening. Pędzę przez przedpokój, dopadam do drzwi, a potem zamieram zdziwiony. Za drzwiami, wbrew moim oczekiwaniom, nie stoi Michał, a Rafał. Nie czekając na zaproszenie, wchodzi do środka, ale nie w ten pogodny sposób, co zawsze. Mija mnie bez słowa i idzie do kuchni, by nastawić wodę w czajniku.
            - Dziękuję, że przyprowadziłeś Lilkę do domu - mówi w końcu, obserwując parę wylatującą z dzbanka. - Nie wiem, jak długo by tak siedziała, zanim ja bym ją znalazł. Czasami z nią gorzej jak z dzieckiem, jest taka nieobliczalna. Mogłem wczoraj jechać do Warszawy... - wzdycha.
            - Właściwie dlaczego jechała do Warszawy? - pytam. Gdybym chciał dowiedzieć się wszystkiego od Liliany, musiałbym zniwelować jej mur ochronny. Zdecydowanie łatwiej wyciągnąć potrzebne informacje od Rafała, a ja nie chcę osądzać nikogo bezpodstawnie. Mina Makowskiego nie zwiastuje jednak niczego dobrego.
            - Też przyjaźniła się z Filipem - odpowiada, idąc szybko do salonu, żeby usiąść przed telewizorem. Idę za nim schylony, przy okazji szmatą wycierając czarne plamy z kawy, które za sobą zostawia.
            - Nie wspominałeś o niej nigdy - zauważam błyskotliwie. - Mówiłeś, że przyjaźniłeś się z Filipem i jego narzeczoną, a jakoś nigdy o Lilce nie słyszałem.
            - Czy ty coś sugerujesz? - irytuje się Rafał, mordując mnie spojrzeniem, jakbym przejechał mu ukochanego kota.
            - Nie wkurzaj się, złość piękności szkodzi. - Staram się rozładować napięcie, ale to jeszcze bardziej denerwuje Makowskiego. Zrywa się z kanapy, przy okazji uderzając w stolik i wylewając obydwie kawy. Nic nie mówi, jego wyjście z mieszkania zwiastuje tylko głośny trzask zamykanych drzwi.
            Z jednej strony mam ochotę biec za nim i go przeprosić za moją wścibskość, ale z drugiej cieszę się, że tak zareagował, bo potwierdził tylko moje przypuszczenia. Liliana była narzeczoną Filipa i to ona spowodowała wypadek, dlatego nazywa siebie Evil. Ubierając się na trening, myślę gorączkowo o tym, czy kiedy ją zobaczę, będę w stanie o tym zapomnieć. Domyślam się, ba!, wiem, że nie chciała nikogo zabijać. Wczorajsza rozpacz nie towarzyszyłaby jej, gdyby nie żałowała i nie kochała Filipa. Ciągle przed moimi oczami staje Agnieszka, opłakująca Arka na pogrzebie. Czy Liliana wyglądała tak samo? Czy w ogóle przybyła na pogrzeb? Rafał wspominał kiedyś, że kobieta kierująca pojazdem też nie wyszła bez szwanku z wypadku.
            Na treningu po raz kolejny pokazuję, że złość można wyładować w pozytywny sposób. Michał poklepuje mnie po plecach, jakbym wygrywał cały mecz swoimi atakami. Reszta zawodników uśmiecha się tylko motywująco, dając mi znać, że dobrze sobie radzę. Nie ukrywam, że trochę żałuję, iż nie mogę pograć na ataku i z zazdrością patrzę w stronę Aleksa, który zamienia kilka serbskich zdań z Konstantinem, gdy ja właśnie wiążę buty.
            Poranny trening przebiega w miłej atmosferze, jakby Nawrocki starał się nas oszczędzić przed większym wysiłkiem. Razem z Winiarskim, Bąkiewiczem i Plińskim udaję się na szybki obiad, który mija nam w zawrotnym tempie i już musimy wracać na halę. Całe szczęście ćwiczymy głównie nowe ustawienia, zagrywki i zagrania techniczne.
            W szatni panuje wesoła atmosfera, wszyscy przekrzykują się wzajemnie, Daniel zaprasza całą ekipę na kolację. Dłuższą chwilę zastanawiam się nad przyjęciem zaproszenia, ale moje myśli powracają do Lilki i naszego wczorajszego spotkania. Nie mogę zostawić tej sytuacji niewyjaśnionej, więc kulturalnie przepraszam Plińskiego i maskuję się obiecaną pomocą w barze. Mam wrażenie, że Winiar mi nie wierzy, ale uśmiecham się do niego szeroko, jakby w zapewnieniu, więc nie drąży tematu.
            W pośpiechu jadę do domu, przebieram się i wybiegam z powrotem. Boję się, że nie zdążę na występ Liliany, jeśli pojawi się na scenie, a wcześniej wypadałoby porozmawiać z Rafałem, żeby udobruchać trochę jego zszargane nerwy. Nie udaje mi się to, bo kiedy siadam przy kontuarze, Lilka śpiewa już drugą piosenkę. Słyszę w jej głosie blokadę i nerwowość, jakby nie była pewna, czy to, co robi, jest dobre. Gdy napotykam jej spłoszone spojrzenie, posyłam jej pokrzepiający uśmiech i unoszę kciuk w górę.
            - Cześć i nie denerwuj się na mnie - rzucam od razu do Makowskiego, który ciska we mnie gromami. - Nie chciałem, żebyś pomyślał, że się wtrącam czy coś. Po prostu jestem zainteresowany, bo widzę wasze bliskie relacje, a przez tyle czasu o niej nie słyszałem.
            - Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy - burczy pod nosem i zajmuje się obsługą kolejnych klientów.
            Całą godzinę w milczeniu słuchamy Liliany, jakbyśmy byli dla siebie zupełnie obcymi osobami. Jestem tym faktem przygnębiony, a kiedy artystka schodzi ze sceny, od razu przygląda się nam przenikliwym spojrzeniem. Prosi Rafała o herbatę malinową, a sekundę po tym, jak wkurzony barman idzie na zaplecze, pyta mnie, o co nam poszło.
            - O nic - odpowiadam, żeby ją zbyć. Nie mogę jej przecież powiedzieć, że pokłóciliśmy się o nią, a raczej o moje podejrzenia względem niej.
            - Tak, właśnie widzę – prycha pod nosem. – Mariusz, nie rób ze mnie małego dziecka, które nie wie, co się dzieje! Przecież widzę, że coś się między wami popsuło.
- To nic takiego, przejdzie mu. – Macham lekceważąco ręką, a całą konwersację przerywa nam Rafał, który wraca z herbatą dla dziewczyny. Błądzę spojrzeniem po ścianie, nie odzywam się i staram się unikać zaciekawionego wzroku Liliany oraz morderczego Makowskiego. W pewnym momencie nie wytrzymuję już napięcia, zrywam się ze stołka i ciskam gromami w barmana. - Ja już pójdę.
            O dziwo, zatrzymuje mnie Liliana, mówiąc, że ma coś mojego. Dopiero widząc moją zdezorientowaną minę pyta, czy nie chciałbym odzyskać kurtki. Kiwam z uśmiechem głową, bo przecież po części właśnie po nią tutaj przyszedłem. Idziemy razem na zaplecze, gdzie nikogo nie ma, a ona znów wierci mi dziurę w brzuchu.
            - O co wam chodzi? Powiesz w końcu czy nie?
- Dobrze, ale nie tutaj. - Uśmiecham się szeroko. - Ubieraj się. - Wskazuję na kurtkę. Chwilę stoi niezdecydowana, więc ściągam okrycie z wieszaka, pomagam jej założyć, a następnie chwytam za rękę. Wychodzimy z baru, nie mówiąc Rafałowi, że w ogóle się gdzieś wybieramy. Jako że zdążyłem wypić swojego drinka, ciągnę Lilianę w kierunku chodnika, nie parkingu.
            - Gdzie idziemy? - pyta zainteresowana, kiedy mijamy kolejne budynki.
            - Zaraz zobaczysz - odpowiadam. Po kilku minutach docieramy pod drzwi hali, a ja wyciągam zapasowe klucze z kieszeni. Na pytanie: „Skąd je masz?” posyłam Lilianie szeroki uśmiech. - Jako kapitan zespołu mam dodatkowy komplet.
            - Po co tu idziemy? - Słyszę jej szept, kiedy zmierzamy przez korytarz, zapalając po drodze każde napotkane światła.
            - Pograć - odpowiadam wesoło. - I nie musisz szeptać, przed chwilą rozbroiłem alarm, teraz możemy tutaj robić, co nam tylko do głowy przyjdzie. Tylko wiesz, nie zagalopuj się - dodaję, żartobliwie poruszając brwiami.
            Dziewczyna śmieje się, a ja powoli się odprężam, czując, że to dobra decyzja. Idziemy razem w kierunku wejścia na płytę boiska, a kiedy znajdujemy się już na zielonym parkiecie, ściągamy kurtki. Mówię Lilianie, żeby się rozgrzała, a sam wyciągam ze schowka żółto-niebieską piłkę. Kiedy wracam do niej, widzę, że stoi i rozgląda się zdezorientowana.
            - Co jest? - pytam zestresowany.
            - Dawno nie byłam na hali... - mruczy.
            - To źle czy dobrze, że cię tu przyprowadziłem? - Mój głos drży wyraźnie. Nie chcę, żeby Liliana źle odebrała jakiekolwiek moje zachowanie, a tym bardziej nie takie, które ma na celu rozbudowanie naszej przyjaźni, o którą przecież się staram.
            - Dobrze - odpowiada, obracając się do mnie. Posyła mi szeroki i szczery uśmiech. - Panie Wlazły, gramy! - przypomina mi, po czym podbiega do mnie i wyrywa piłkę.
            Nie zwracamy uwagi na mijające minuty, odbijamy, przyjmujemy, atakujemy, serwujemy. Z radością obserwuję, że Liliana tracąc energię, traci też chociaż część smutku, który jej towarzyszy. Wreszcie padamy zmęczeni obok siebie i oddychamy ciężko.
            - Słaba kondycja jak na sportowca - żartuje dziewczyna, spoglądając na mnie kątem oka.
            - Po trzecim treningu i drinku tak już mam. - Śmieję się głośno, kiedy ona mruczy, że po trzech treningach zbierałbym ją miotełką z parkietu. - Już dość późno. Chodź, zbieramy się. Jutro też jest dzień, trzeba wcześnie wstać. No, przynajmniej niektórzy muszą - dodaję, przypominając sobie, że ona przecież nie ma w obowiązku wstawać bladym świtem.
            Pomimo tego, iż spod hali mam do siebie dość blisko, odprowadzam Lilianę. Bełchatów nocą nie jest bezpieczny, jak każde inne miasto. Razem obserwujemy gwiazdy, a ja ciągle mam w pamięci wczorajszą rozpacz dziewczyny. Ona, jakby czytając w moich myślach, przypomina:
            - Miałeś mi powiedzieć, o co poszło z Rafałem.
            - O ciebie - odpowiadam po chwili. - Zirytował go fakt, że za dużo o ciebie wypytywałem. Ale przejdzie mu niedługo, jest zmartwiony rocznicą śmierci Filipa.
            - I moim zachowaniem - dopowiada, nie patrząc na mnie. Dochodzimy do odpowiedniego mieszkania i już chcę się żegnać z Lilianą, gdy ona pyta: - Wejdziesz?
            Chwilę się zastanawiam, choć czuję, że decyzję podjąłem już w momencie jej pytania. Kiwam potwierdzająco głową. Razem przekraczamy próg pustego mieszkania.

Liliana
Nie mogę i nie chcę zostawić po tym wszystkim Wlazłego bez wyjaśnienia, dlatego w ramach podziękowania za przyjemne popołudnie zapraszam go do Rafałowego mieszkania, a on niemal bez zastanowienia się zgadza, co ja kwituję ciepłym uśmiechem. Czuję, że z każdą chwilą nasze relacje ulegają znacznemu pogłębieniu, jednak martwi mnie fakt, że jestem powodem spięć pomiędzy Mariuszem i Rafałem. Nikt nie chce być powodem do kłótni, a już na pewno nie ja. Wchodząc do mieszkania, szybko orientuję się, że w salonie panuje wielki bałagan. Nie mam pojęcia, kto i kiedy zdążył go zrobić, ale nie rozmyślam nad tym, tylko prowadzę Wlazłego do swojej sypialni, a potem wędruję do kuchni, by przygotować herbatę.
Po paru minutach wracam do pomieszczenia z dwoma parującymi od zgromadzonej w nich cieczy kubkami w rękach. Stawiam je na stoliku i podchodzę do Mariusza, który dokładnie przygląda się zdjęciu stojącemu na komodzie. Na fotografii widać mnie i Filipa podczas wakacji we Włoszech, które zrobiliśmy sobie w czasie rozgrywania tam Mistrzostw Świata, termin oczywiście nie był przypadkowy, bo razem z Rafałem wybraliśmy się właśnie na nie. Zdjęcie wykonał Makowski zaraz po meczu z Bułgarią, kiedy wiedzieliśmy już, że to koniec przygody polskiej reprezentacji z Mistrzostwami globu. Filip miał na sobie koszulkę z nazwiskiem Wlazłego, a ja Winiarskiego. Widzę, jak Mariusz uśmiecha się pod nosem, ale chwilę później poważnieje, jego mina tężeje i w końcu wyrzuca z siebie dręczące go pytanie.
- To Filip? – pyta, wskazując na bruneta, który na zdjęciu obok mnie całuje. Ja natychmiastowo się spinam, na mojej twarzy pojawia się zakłopotanie, lecz wiem, że muszę mu w końcu wyznać prawdę.
- Tak – wyrzucam z siebie nerwowo. – Chyba już ci nie wmówię, że byliśmy tylko przyjaciółmi, co? – Moja nerwowość sięga granic, a Mariusz patrzy na mnie ze współczuciem. Po chwili siada na łóżku, bierze kubek w dłoń, a drugą poklepuje miejsce obok siebie. Niepewnie spoglądam na niego, biorę do ręki zdjęcie w biało-czerwonych koszulkach i zaczynam swoją opowieść. – Filipa znałam od dzieciaka. Wiesz, przedszkole, szkoła, podwórko. Znał mnie jak nikt inny. Po maturze pojechaliśmy na Mazury i tam w sumie zaczęła się ta cała gra zwana miłością. On na studiach poznał Rafała i we trójkę pojechaliśmy do Włoch na wakacje i jednocześnie kibicować wam na Mistrzostwach. A to jest nasze ostatnie zdjęcie. – Wskazuję na fotografię w ręku Wlazłego, a on kwituje to współczującym spojrzeniem. Siadam po turecku na łóżku, patrzę mu głęboko w oczy i ciągnę dalej: - Wróciliśmy niemal w tym samym momencie co wy, zresztą taki był plan. Finały mieliśmy oglądać w Polsce. W sobotę zabrał mnie na romantyczną kolację,  przejażdżkę w nasze ulubione miejsce, jak zawsze oglądaliśmy gwiazdy, a potem zaczął śpiewać „Zawsze tam gdzie ty”, żeby po chwili poprosić mnie o rękę. – Uśmiecham się cierpko na wspomnienie najpiękniejszej nocy w moim życiu. – Rano nic się nie układało. Filip stłukł szklankę i okaleczył sobie dłoń, ale ja jak głupia uwzięłam się, żeby jednak jechać do moich rodziców, więc prowadziłam ten przeklęty samochód. – Wiem, że zaraz znowu najdą mnie wspomnienia, ale mimo to dalej mówię: - Padał okropny deszcz, jakiś idiota wymijał na trzeciego, wpadliśmy w poślizg i wylądowaliśmy na drzewie. Obudziłam się w szpitalu i od razu wiedziałam, że to koniec. Nie byłam na jego pogrzebie, rok walczyłam o dojście do sprawności, choć walczyłam to dużo powiedziane, Rafał i moi rodzice walczyli. Potem sąd orzekł, że to moja wina, a ja prawie całe dnie spędzałam na cmentarzu. Moją jedyną ostoją był Rafał, ale i jemu było ciężko. – Mina Wlazłego nie mówi mi nic, jest pozbawiona wszelkich emocji. Patrzę mu głęboko w oczy i mówię: - Oto dlaczego jestem zła, jestem zwyczajnym mordercą, powinnam gnić w więzieniu, ale to życia Filipowi nie wróci. Teraz możesz odejść i nie mieć wyrzutów sumienia. Nie zasługuję na współczucie, wsparcie czy przyjaźń. Jestem po prostu Evil.
Odstawia delikatnie kubek na stolik i bez zbędnego pośpiechu ubiera się, by zaraz potem bez słowa wyjść. Nie próbuję go zatrzymać, bo to nie ma żadnego sensu. Nie biegnę za nim jak głupia, bo to nie ta bajka. Zamykam drzwi i, żeby nie myśleć o kolejnej pustce w moim sercu, sprzątam syf, którego narobił Makowski i czekam na niego z kolacją, bo on też na pewne wyjaśnienia zasługuje.

~*~

Repugnance: Byłam, kibicowałam, starałam się i wyszło jak zwykle. ;D Co nie zmienia faktu, że jeśli ktoś będzie dysponował trzema biletami do Kędzierzyna, to nie pogardzę. Widzicie, ile mogą zdziałać Wasze komentarze? Wróciłyśmy szybciej, tak jak obiecywałyśmy. Teraz zostawiamy wszystko w Waszych rękach. Do następnego! :* Ach, i proszę nie krzywdzić Mańka
Commi: No, ja to byłam, ale tydzień temu.:P Ktoś ciekawy był, to oznajmiam, iż przebywałam w pierwszym rzędzie w sektorze F i chyba nawet widziałam opisywaną osobę, ale i tak nie pamiętam wyglądu. Ja - mistrz, wiem. :) Skoro Lilka nie chce go skrzywdzić, to Wy też możecie postarać się nad tym zapanować. A, i cieplej się robi na sercu, czytając Wasze, szczere czy nieszczere, pochlebstwa. :*

19 komentarzy:

  1. Pfff nieszczere...Ja wam dam... ;) Maniek a tobie co? Przemyśleć pewnie musi to co usłyszał ;) Kurcze biedna Evil. Zawsze zastanawiałam się jak to jest po śmierci kogoś bliskiego i wyobrażałam to sobie podobnie. Nic dziwnego że obwinia sama siebie tak zawsze jest. Ta myśl że mogło być coś co zrobimy by zapobiec takiemu wydarzeniu i ciągły powrót do tego. No nie da się inaczej nie da. Cieszę się że szczerze pogadała sobie z Szamponem. Rafałowi też nie lekko, to mężczyzna on tak po prostu płakał nie będzie więc się wścieka. Kurcze. Chciałam, walnąć jakiś mądry komentarz ale się nie da bo jestem zbyt rozpierdolona thx.
    commi- ja się pytałam. f - to siedziałaś koło moich znajomych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż mogę napisać. Spodziewałam się reakcji Mańka. Ja bym zareagowała podobnie. Za dużo emocji i myśli naraz miał w głowie, musiał to przemyśleć. Broń Boże go nie oceniam, bo tak strasznie go lubię i cenię, że nie mam serducha, nawet w opowiadaniu (:

    OdpowiedzUsuń
  3. szlak! mam nadzieję, że Wlazły nie obraził się tak straszliwie na Lilkę tylko tak trochę.... tak zwany przypływ złych emocji w jednej chwili :) buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to ! Jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. I wierzcie mi, że wcale nie przesadzam.
    Przyznam, że reakcja Mańka mnie lekko zaskoczyła. Dzisiaj już nic mądrzejszego nie napiszę xD
    Mam nadzieję, że niedługo ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. na pewno szczere,opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre i ciekawe.
    mam nadzieje, że dokończycie je, bo już nie mogę się doczekać zakończenia. z rozdziału na rozdział rozbudzacie ciekawość czytelniczek, więc już teraz nie mogę się doczekać następnego :d
    oby tak dalej :d
    Maniuś mógłby się troszkę lepiej zachować w stosunku do Lilki, ale w sumie nie codziennie człowiek dowiaduje się, że koś z Twojego otoczenia przyczynił się do śmierci człowieka .

    OdpowiedzUsuń
  6. Lilka zdobyła się na odwagę i wyznała Mariuszowi całą prawdę jak to było z nią i Filipem. Ulżyło jej, w końcu jej ulżyło bo mogła się przed kimś wygadac i nie był to Rafał. Mariusz mógł zachowac się trochę inaczej ale też nie dziwię mu się,że wyszedł. Musiał byc w szoku a ludzie wtedy nie do końca zachowują się tak jakby naprawdę chcieli.

    OdpowiedzUsuń
  7. jak dla mnie to dobrze, żę Lilka w końcu to wszystko z siebie wyrzuciła, ale zastanawiam się, czemu Mariusz tak po prostu wyszedł, skoro już wcześniej to podejrzewał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wlazły nie wyszedł o tak. On na pewno coś planuje. Nie uwierzę że po prostu zostawił by Lilianę po tym wyznaniu i wyszedł z zamiarem że nie chcę mieć z nią nic wspólnego .Mariusz taki nie jest. Cieszę się że Lil powiedziała mu cała prawdę. to jest ciężkie, ale ona się przekona że to jej pomoże. Zastanawia mnie ąz tak gwałtowna reakcja Rafała na to co się dzieje. Nie wygląda mi to na zwykłe zamartwianie się stanem przyjaciółki. a raczej na to ze przestaje mu się podobać to ze Mariusz jest z nią coraz bliżej. Mam Nadzieję że się w tej kwestii mylę i to tylko moje przewrażliwienie

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilka dobrze zrobiła, wyjawiając Mariuszowi całą prawdę. On na to zasłużył, ale nie rozumiem dlaczego wyszedł bez słowa? Myślałam, że może spróbuje jakoś ją pocieszyć. Jednak może Mariusz musi sobie to wszystko przemyśleć. A Rafał nie potrzebnie się tak zdenerwował.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze zrobiła, że powiedziała Mariuszowi całą prawdę. Nie bardzo wiem dlaczego wyszedł bez żadnego nawet głupiego cześć, ale nie sadzę żeby teraz nie chciał znać Lilianny. Może musi to do niego dotrzeć i sobie musi poukładać to w głowie. Rafał też zareagował trochę zbyt impulsywnie na tą całą sytuacje...
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. gdzie on kurna polazł, wylazł czy whatever!

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział wyszedł tak jak sobie wymarzyłam. Każdy w sumie taki jest i na każdy czekam z taką samą dużą niecierpliwością... Macie dziewczyny wieeelki talent, więc go Mi nie marnować i pisać dalej tą historię bo jest naprawdę piękna i najlepsza z tych jakie dotąd przeczytałam..... Czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że szybko do nas wrócicie. Rozdział przeczytałam wczoraj ale dziś znalazłam czas, żeby skomentować. Teraz będę już w ogóle częściej tu zaglądać skoro już raz tak szybko powróciłyście, mam nadzieję, że powrócicie równie szybko jak zrobiłyście to ostatnio. A wszystkie komentarze od czytelników są na 100 % pewne i dobrze, że motywują. Dlatego pisze ten jakże, piękny komentarz w którym nie można doszukać się żadnej krytyki. Gdybym skrytykowała byłoby to straszne kłamstwo!
    Go dziewczyny, go. Czekam na kolejny i pozdrawiam! - wierna czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny rewelacyjny rozdział! Myślałam jednak, że po tym co mu powiedziała będzie chciał z nią porozmawiać, a ten sobie poszedł...;/ Do dobra, ale może miał powody :) Czekam na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak czytałam ten rozdział, widziałam jak się wszystko fajnie między nimi układa (to złapanie za rękę i zaprowadzenie na halę, no po prostu sweeeeeet! *-*) i zastanawiałam się co wy w zasadzie miałyście na myśli zapowiadając nam, że tutaj jeszcze będzie dużo zła. No i czy mam rozumieć, że to wyjście Mariusza po opowieści Lilki jest właśnie początkiem? Szczerze mówiąc trochę mi się nie chce wierzyć, że Mariusz ją tak szybko i pochopnie ocenił. Przecież się domyślał prawdy, przypuszczał, że Lili wcale nie jest tak stuprocentowo winna, więc co się stało? Na razie go nie potępiam, mi się wydaje, że jest jakieś inne wyjaśnienie tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lilka wyjawiła prawdę Mariuszowi, zasługiwał na to. Sądzę, że Mariusz musi to wszystko sobie przemyśleć i nie odwróci się od Lilianny. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przecież Mariusz domyślał się prawdy wcześniej więc nie wierzę w tą jego dziwaczną reakcję. Coś musi za tym stać!

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy nowy rozdział ? :) Czytelnicy nie mogą się doczekać! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja też trochę nie ogarniam postawy Mariusza. Od początku mi się wydawało, że on wie, do czego sprawa z Filipem zmierza, jednakże teraz swoją ucieczką kompletnie zbił mnie z pantałyku. Panie Wlazły, tak się nie robi! Z doświadczenia wiem, że najgorsze co można zrobić, to właśnie zwianie po wyjawieniu swoich problemów. Mam nadzieję, że to na spokojnie przemyśli. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Trochę późno, no ale cóż egzaminy :/ Zżera mnie straszna ciekawość co myślał Mariusz kiedy wychodził z mieszkania. Piszcie, piszcie częściej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń