Mariusz
Myślisz, że wiesz, jak
ciężko jest zapomnieć o ukochanej osobie? Myślisz, że rozumiesz, jak to jest
budzić się bez ukochanej osoby przy boku? Myślisz, że pojmujesz, jak trudno
jest w jednej chwili przestać kogoś kochać, bo ta osoba tak postanowiła dla
dobra innych? Myślisz, że trudno jest wrócić do dawnej miłości dla dobra
dziecka?
Przez kilka długich miesięcy borykasz się ze swoimi wątpliwościami. Jesteś pewny, że nie uda ci się zapomnieć o tej, która zawładnęła twoim sercem. Ciągle analizujesz w głowie waszą znajomość, zastanawiasz się, co by się stało, gdybyś nie czekał z rozmową o rozwodzie. Przez kilka długich miesięcy plujesz sobie w brodę za to, czego nie zrobiłeś, a przecież mogłeś.
Później twoje rany zaczynają się goić. Zaczynasz rozumieć decyzję kobiety, gdy coraz więcej czasu spędzasz w domu przy synku i żonie. Systematycznie się u nich pojawiasz, czasami zostajesz na noc w pokoju gościnnym. Twój syn jest znowu szczęśliwy, nie potrafi się tobą nacieszyć. Z czasem przyjeżdżasz nawet wtedy, gdy chłopca nie ma w domu. Siadasz z Pauliną na kanapie, oglądacie dawne zdjęcia, delektujecie się swoją obecnością. Nawet nie zauważasz momentu, w którym znowu staje się dla ciebie kimś ważnym. Wręcz najważniejszym, zaraz obok syna.
Twoje serce powoli się zrasta, zaczynasz normalnie funkcjonować. Pod koniec twojego półrocznego wolnego, zabierasz dawną rodzinę na wczasy, a potem wracasz z nimi do domu, już na dłużej. Podejmujecie decyzję o wycofaniu separacji, na co wasi znajomi reagują bardzo pozytywnie. Rafał także, chociaż to dzięki niemu poznałeś Lilkę. Ale oni obydwoje już od dawna chcą wyłącznie twojego szczęścia, a ty na powrót znalazłeś je przy Paulinie i Arku.
Kolejny rok jest dla ciebie lepszy w każdym calu. Wracasz na swoją nominalną pozycję w klubie, twój zespół - pomimo braku Michała, który w dalszym ciągu jest twoim najlepszym przyjacielem - wspina się na górę tabeli, walczycie dzielnie o kolejne sukcesy. Ciężką pracą spełniacie swoje marzenia, zdobywacie Mistrzostwo Polski, a ty świętujesz to odznaczenie w gronie rodziny.
Ponownie dostajesz pół roku urlopu, które planujesz spędzić z rodziną w kraju, ale w ostatniej chwili wyjeżdżacie razem z Winiarskimi do gorącej Grecji. Oliwier i Arek spędzają całe dnie w wodzie, Dagmara i Paulina opalają się, a ty i Michał nadrabiacie cały rok, rozmawiając więcej niż osiedlowe plotkary pod blokiem. Żałujesz, że jeszcze rok spędzisz w Bełchatowie bez Winiarskiego, ale cieszysz się możliwością jego rozwoju. Ty przecież też dostajesz wiele ofert z zagranicy, lecz znalazłeś już swoje miejsce na Ziemi i tym samym nie wyobrażasz sobie chwili, w której musiałbyś je opuścić.
Wracasz do pracy zmotywowany, żeby znów sięgnąć po Mistrzostwo. Jednak starasz się wypośrodkować odpowiednio czas, aby w twoim małżeństwie nie zagrzały miejsca konflikty, które już kiedyś rozdzieliły ciebie i Paulinę. Niemniej jednak z czasem zauważasz zmiany w zachowaniu twojej żony. Martwisz się? Bardzo. Starasz się jakoś do niej dotrzeć, ale ona buduje wokół siebie mur i nie potrafisz go zburzyć. Dopiero kiedy ona decyduje się na powiedzenie prawdy, wszystko pojmujesz. Jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, który znowu ma kochającą żonę, cudownego synka, a na dodatek spodziewa się kolejnego potomka. Widzisz, ile trudu kosztuje Paulinę propozycja, żeby, jeśli urodzi się dziewczynka, nazwać ją Liliana. Z biegiem czasu ty też oswajasz się z tą myślą.
Myślisz, że Lilka już nigdy nie zmąci twojego na nowo odbudowanego życia, ale wtedy dostajesz zaproszenie na ślub Rafała. Nie pytasz go nawet, czy dziewczyna przybędzie, bo wiesz, że tak. Nie opuściłaby takiego ważnego dnia. Długo przygotowujesz się mentalnie na to spotkanie. Dokładnie dwa lata po waszym rozstaniu siedzisz na ławce w parku, na której wszystko się zaczęło, i starasz się uspokoić przed jutrzejszą ceremonią. Analizujesz swoje życie i dociera do ciebie, że jest dobrze. Znów jesteście w finale polskiej ligi, przypomniałeś sobie, jak bardzo kochasz Paulinę, wyleczyłeś się z miłości do Liliany, choć zajęło ci to sporo czasu.
Myślisz, że wiesz, jak ciężko jest zapomnieć o ukochanej osobie? Myślisz, że rozumiesz, jak to jest budzić się bez ukochanej osoby przy boku? Myślisz, że pojmujesz, jak trudno jest w jednej chwili przestać kogoś kochać, bo ta osoba tak postanowiła dla dobra innych? Myślisz, że trudno jest wrócić do dawnej miłości dla dobra dziecka? Ja myślę, że tak. Jeszcze bardziej przekonuję się, że mam rację, gdy widzę osobę, która zmierza w moim kierunku w bełchatowskim parku. Początkowo mam problem z jej rozpoznaniem, ale nie trwa to długo. Ciemna, opalona karnacja nie zmieniła przecież mojej Lilki w innego człowieka.
Mam problem z rozszyfrowaniem wszystkiego, co dzieje się w mojej głowie. Początkowo odczuwam tylko szok, lecz potem narastają we mnie pytania. Mam do niej tyle pytań, że nie jestem w stanie wykrztusić ani słowa, podczas gdy ona podchodzi do mnie i pyta, czy może się dosiąść. Kręcę przecząco głową, co powoduje grymas zmartwienia na jej twarzy, ale mnie to nie interesuje. Mam zupełnie inne plany odnośnie tej chwili. Wstaję z ławki i, dalej nie odzywając się ani słowem, przytulam ją do siebie. Po dwóch latach znów mogę przytulić Lilianę Ostrowską do swej piersi, ale nie czuję już tego samego, co kiedyś. „Brawo, udało ci się - myślę. - Osiągnąłem to, czego pragnęłaś. Ale czy ty jesteś szczęśliwa...?”
Przez kilka długich miesięcy borykasz się ze swoimi wątpliwościami. Jesteś pewny, że nie uda ci się zapomnieć o tej, która zawładnęła twoim sercem. Ciągle analizujesz w głowie waszą znajomość, zastanawiasz się, co by się stało, gdybyś nie czekał z rozmową o rozwodzie. Przez kilka długich miesięcy plujesz sobie w brodę za to, czego nie zrobiłeś, a przecież mogłeś.
Później twoje rany zaczynają się goić. Zaczynasz rozumieć decyzję kobiety, gdy coraz więcej czasu spędzasz w domu przy synku i żonie. Systematycznie się u nich pojawiasz, czasami zostajesz na noc w pokoju gościnnym. Twój syn jest znowu szczęśliwy, nie potrafi się tobą nacieszyć. Z czasem przyjeżdżasz nawet wtedy, gdy chłopca nie ma w domu. Siadasz z Pauliną na kanapie, oglądacie dawne zdjęcia, delektujecie się swoją obecnością. Nawet nie zauważasz momentu, w którym znowu staje się dla ciebie kimś ważnym. Wręcz najważniejszym, zaraz obok syna.
Twoje serce powoli się zrasta, zaczynasz normalnie funkcjonować. Pod koniec twojego półrocznego wolnego, zabierasz dawną rodzinę na wczasy, a potem wracasz z nimi do domu, już na dłużej. Podejmujecie decyzję o wycofaniu separacji, na co wasi znajomi reagują bardzo pozytywnie. Rafał także, chociaż to dzięki niemu poznałeś Lilkę. Ale oni obydwoje już od dawna chcą wyłącznie twojego szczęścia, a ty na powrót znalazłeś je przy Paulinie i Arku.
Kolejny rok jest dla ciebie lepszy w każdym calu. Wracasz na swoją nominalną pozycję w klubie, twój zespół - pomimo braku Michała, który w dalszym ciągu jest twoim najlepszym przyjacielem - wspina się na górę tabeli, walczycie dzielnie o kolejne sukcesy. Ciężką pracą spełniacie swoje marzenia, zdobywacie Mistrzostwo Polski, a ty świętujesz to odznaczenie w gronie rodziny.
Ponownie dostajesz pół roku urlopu, które planujesz spędzić z rodziną w kraju, ale w ostatniej chwili wyjeżdżacie razem z Winiarskimi do gorącej Grecji. Oliwier i Arek spędzają całe dnie w wodzie, Dagmara i Paulina opalają się, a ty i Michał nadrabiacie cały rok, rozmawiając więcej niż osiedlowe plotkary pod blokiem. Żałujesz, że jeszcze rok spędzisz w Bełchatowie bez Winiarskiego, ale cieszysz się możliwością jego rozwoju. Ty przecież też dostajesz wiele ofert z zagranicy, lecz znalazłeś już swoje miejsce na Ziemi i tym samym nie wyobrażasz sobie chwili, w której musiałbyś je opuścić.
Wracasz do pracy zmotywowany, żeby znów sięgnąć po Mistrzostwo. Jednak starasz się wypośrodkować odpowiednio czas, aby w twoim małżeństwie nie zagrzały miejsca konflikty, które już kiedyś rozdzieliły ciebie i Paulinę. Niemniej jednak z czasem zauważasz zmiany w zachowaniu twojej żony. Martwisz się? Bardzo. Starasz się jakoś do niej dotrzeć, ale ona buduje wokół siebie mur i nie potrafisz go zburzyć. Dopiero kiedy ona decyduje się na powiedzenie prawdy, wszystko pojmujesz. Jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, który znowu ma kochającą żonę, cudownego synka, a na dodatek spodziewa się kolejnego potomka. Widzisz, ile trudu kosztuje Paulinę propozycja, żeby, jeśli urodzi się dziewczynka, nazwać ją Liliana. Z biegiem czasu ty też oswajasz się z tą myślą.
Myślisz, że Lilka już nigdy nie zmąci twojego na nowo odbudowanego życia, ale wtedy dostajesz zaproszenie na ślub Rafała. Nie pytasz go nawet, czy dziewczyna przybędzie, bo wiesz, że tak. Nie opuściłaby takiego ważnego dnia. Długo przygotowujesz się mentalnie na to spotkanie. Dokładnie dwa lata po waszym rozstaniu siedzisz na ławce w parku, na której wszystko się zaczęło, i starasz się uspokoić przed jutrzejszą ceremonią. Analizujesz swoje życie i dociera do ciebie, że jest dobrze. Znów jesteście w finale polskiej ligi, przypomniałeś sobie, jak bardzo kochasz Paulinę, wyleczyłeś się z miłości do Liliany, choć zajęło ci to sporo czasu.
Myślisz, że wiesz, jak ciężko jest zapomnieć o ukochanej osobie? Myślisz, że rozumiesz, jak to jest budzić się bez ukochanej osoby przy boku? Myślisz, że pojmujesz, jak trudno jest w jednej chwili przestać kogoś kochać, bo ta osoba tak postanowiła dla dobra innych? Myślisz, że trudno jest wrócić do dawnej miłości dla dobra dziecka? Ja myślę, że tak. Jeszcze bardziej przekonuję się, że mam rację, gdy widzę osobę, która zmierza w moim kierunku w bełchatowskim parku. Początkowo mam problem z jej rozpoznaniem, ale nie trwa to długo. Ciemna, opalona karnacja nie zmieniła przecież mojej Lilki w innego człowieka.
Mam problem z rozszyfrowaniem wszystkiego, co dzieje się w mojej głowie. Początkowo odczuwam tylko szok, lecz potem narastają we mnie pytania. Mam do niej tyle pytań, że nie jestem w stanie wykrztusić ani słowa, podczas gdy ona podchodzi do mnie i pyta, czy może się dosiąść. Kręcę przecząco głową, co powoduje grymas zmartwienia na jej twarzy, ale mnie to nie interesuje. Mam zupełnie inne plany odnośnie tej chwili. Wstaję z ławki i, dalej nie odzywając się ani słowem, przytulam ją do siebie. Po dwóch latach znów mogę przytulić Lilianę Ostrowską do swej piersi, ale nie czuję już tego samego, co kiedyś. „Brawo, udało ci się - myślę. - Osiągnąłem to, czego pragnęłaś. Ale czy ty jesteś szczęśliwa...?”
Liliana
Znasz to uczucie, kiedy
budzisz się samotnie w łóżku, kiedy przeczesujesz dłonią pościel, szukając
ciepłego i tak dobrze znanego ciała, i przypominasz sobie, że sama z tego
wszystkiego zrezygnowałaś?
Zamiast uśmiechniętej
twarzy siatkarza i czułego pocałunku w usta masz przed sobą radosnego
pięcioletniego chłopczyka i jego „Lilka” wypowiedziane zupełnie niepodobnie do
polskiego brzmienia twojego imienia. Wstajesz, by rozpocząć kolejny dzień
swojej pomocy ludziom znacznie bardziej potrzebującym niż ty. Jednak
jednocześnie jest kolejny dzień twojej terapii, która ma pozwolić ci na
zapomnienie o miłości do tego, którego sama zostawiłaś.
Ale jak masz zapomnieć,
jeśli dzwoniąc raz na dwa tygodnie do kraju twoja rozmowa z przyjacielem opiera
się głównie na wypytywaniu właśnie o atakującego? Przecież to nielogiczne i
niemożliwe, ale ty jak zawsze jesteś uparta i wiesz lepiej. Cieszysz się
jednak, gdy dowiadujesz się, że Mariusz coraz lepiej dogaduje się z żoną, że
osiąga sukcesy z zespołem, że odzyskuje to, co utracił w tak błahy sposób.
Każdy twój dzień wygląda
podobnie, ale właśnie w tym odnajdujesz się najlepiej. Mając realny i osiągalny
cel, łatwiej jest ci się pozbierać. Za dnia uczysz sudańskie dzieci języka
angielskiego czy opowiadasz im o Bogu, chcesz chociaż trochę poprawić ich
komfort życiowy. Nie jesteś na tyle silna, by robić to poprzez budowanie studni
czy domów, dlatego starasz się poprawić ich komfort psychiczny. Chcesz chociaż
minimalnie wyrównać ich szanse. Patrząc na wszystkie cierpienia tych niewinnych
istot, masz wrażenie, że twoje problemy to jakieś urojone wymysły. Tutaj świat
jest dużo bardziej brutalny niż w „cywilizowanej” Polsce.
Paradoksalnie ten brutalny
świat uczy cię żyć na nowo, z dnia na dzień, cieszyć się każdą chwilą. Bo
przecież Afryka to nie tylko głód i ubóstwo, to także niesamowita radość z
życia w zgodzie z naturą. Pośród afrykańskich dzieci sama stajesz się
dzieckiem, beztroskim dzieckiem, które nie zna zła. Nie zna, ani go nie
przekazuje innym. Z całą pewnością pozbyłaś się zła ze swojej duszy, zostało
gdzieś pomiędzy kontynentami.
Po prawie dwóch latach
twoja misja dobiega końca. Nie chcesz rozstawać się ze swoimi podopiecznymi,
ale jednocześnie chcesz wreszcie wrócić do kraju, do starego życia. Wyjeżdżasz
z Sudanu ze łzami w oczach, lecz z poczuciem spełnienia. Nie potrzebujesz
codziennych namiętnych pocałunków i szeptania „Kocham cię”, żeby czuć się
szczęśliwa.
Wracasz, a Rafał już od
dawna szykuje się do ślubu. Spotykacie się jedynie w Warszawie. Mimo wszystko
nie jesteś jeszcze gotowa na ponowne zawitanie w Bełchatowie, najpierw musisz
wrócić do rzeczywistości. Afryka i życie w niej nie ma nic wspólnego z życiem w
stolicy Polski, pośród zgiełku, spalin i zabieganych ludzi. Przez długi czas
masz problemy z powrotem do rzeczywistości, ale wszystko staje się łatwiejsze,
gdy odnajdujesz swoje powołanie. Bo to wcale nie był marketing, bo to wcale nie
było śpiewanie, które nadal jest twoją ogromną pasją, nie było to też zabijanie
narzeczonego, ani tym bardziej rozbijanie małżeństw, twoim prawdziwym
powołaniem była i jest pomoc dzieciom. Czyż właśnie nie dlatego tak bardzo zależało
ci na szczęściu małego Arka? Czyż nie dlatego teraz postanawiasz pracować w
hospicjum i pomagać dzieciom uporać się z ich cierpieniem i możliwą śmiercią,
którą ty tak naprawdę znasz na wylot? Tak właśnie jest, śmierć w żadnym ze
swoich obliczy nie ma dla ciebie tajemnic, jesteś odporna na jej uroki, swojego
końca się nie boisz, bo czujesz, że mimo wielu przeciwności w końcu twoje życie
wygląda tak jak powinno.
Czy jest w tym wszystkim
jeszcze coś, co potrafi cię zaskoczyć? Myślisz, że nie, ale jednak się mylisz.
Siedzisz w mieszkaniu i sądzisz, że za chwilę wpadnie do ciebie Marianna, żeby
dogadać kilka szczegółów dotyczących ślubu i pogadać, dlatego nie patrzysz, kto
stoi za drzwiami, otwierając je. Ale za nimi nie stoi narzeczona Makowskiego, a
żona Wlazłego. Różnica zasadnicza, czyż nie? Ostatni raz rozmawiałaś z nią
ponad dwa lata temu, kiedy kazała ci wynosić się z życia Mariusza, więc czego
może chcieć od ciebie teraz? Przecież wiesz, że rodzina Wlazłych znów jest
szczęśliwa. Paulina, z widocznym zaokrąglonym brzuszkiem, bardzo nieśmiało
pyta, czy może wejść do mieszkania, zgadzasz się bez wahania, chociaż masz
bardzo mieszane uczucia. Ona jednak nie chce nic oprócz powiedzenia ci kilku
słów: „Dziękuję ci, Lilka. Dziękuję, że odeszłaś i pozwoliłaś nam sklecić to
wszystko na nowo, jesteś cudownym człowiekiem”. Stoisz nieruchomo, wpatrzona w
jej szczere oczy, ona też się zmieniła. Nie jesteś w stanie nic powiedzieć,
więc ją przytulasz i szepczesz, że ma dbać o Mariusza, na co ona odpiera, że
teraz już rozumie, jakim wspaniałym człowiekiem jest jej mąż, a to wszystko
dzięki tobie.
Po tej wizycie w końcu
decydujesz się na przyjazd do Bełchatowa. Zresztą, nie masz wyjścia, następnego
dnia Rafał bierze ślub, na którym masz być świadkiem. Miasto praktycznie się
nie zmieniło, chodzisz parkowymi alejkami, a twoje serce zaczyna mocniej bić,
gdy na ławce, tej ławce, widzisz nikogo innego jak Mariusza. Podchodzisz do
niego ostrożnie, by zapytać, czy możesz się dosiąść. Spogląda na ciebie tymi
pięknymi tęczówkami, które kiedyś same uśmiechały się na twój widok. Dziś już
tak nie jest, nawet jego usta się nie uśmiechają, patrzy tylko z
niedowierzaniem, a potem kiwa przecząco głową. Wielka gula rośnie ci w gardle,
masz wrażenie, że jednak wszystko zepsułaś, ale wtedy on bierze cię w ramiona.
Znasz to uczucie, kiedy
budzisz się samotnie w łóżku, kiedy przeczesujesz dłonią pościel, szukając
ciepłego i tak dobrze znanego ciała, i przypominasz sobie, że sama z tego
wszystkiego zrezygnowałaś?
Ja znam, ale wiem też, co
jest potem. Gdy Mariusz bierze mnie w swoje objęcia, przypominają mi się
wszystkie nasze wspólne chwile. Miło jest znów móc poczuć jego zapach, znów
czuć jego dłonie na swoim ciele, ale to już nie jest to samo. „Brawo, udało ci
się. – Słyszę z ust Mariusza. Chyba nie jest świadomy, że mówi to na głos,
wydaje mu się, że to tylko jego myśli. - Osiągnąłem to, czego pragnęłaś. Ale
czy ty jesteś szczęśliwa...?”
A ja? Ja jestem
szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, bo dzięki niemu odkryłam, że szczęście innych
jest moim szczęściem. Istota życia nie tkwi w braniu, lecz w dawaniu. Nie
potrzeba wspaniałego męża i gromadki dzieci siedzących w ogródku na stare lata,
by czuć się człowiekiem szczęśliwym, bo tak naprawdę każdy ma własną definicję
szczęścia.
~*~
Repugnance i Commi: Witamy się z Wami po raz ostatni! Nie wiemy, czy to dobrze, czy może źle, ale takie jest życie, wszystko się kiedyś kończy. Zapytacie, czemu tak długo zwlekałyśmy z epilogiem? Odpowiedź jest prosta. Chciałyśmy, żeby wieczór, w którym dodamy epilog, był wieczorem wyjątkowym, więc czekałyśmy, aż będziemy mogły napisać posłowie, będąc razem. Chciałybyśmy sobie wzajemnie podziękować za cierpliwość, miesiące współpracy oraz codzienne burze mózgów (niekoniecznie te dotyczące opowiadania). Z kolei do Was kierujemy słowa podziękowania za to, że byliście, czytaliście oraz czerpaliście przyjemność z czytania naszych cudownych wypocin (taką mamy nadzieję ;)). Za wszystkie komentarze, te miłe i niemiłe, za wszystkie wiadomości na wywiaderze i twitterze, te miłe i niemiłe, dziękujemy! Jeśli chodzi o naszą blogową przyszłość, zarówno samodzielną, jak i wspólną, to nie mamy pojęcia, jak będzie ona wyglądać. Wszystko zależy od Was i naszej sytuacji życiowej. Chęci są, z weną bywa gorzej, cierpliwości mamy nadmiar, ale na razie, tak czy siak, robimy sobie przerwę. Do zobaczenia na zlocie w Bełchatowie!
Wow.... Naprawdę piękne zakończenie. Wzruszające i na pewno daje nie co do myślenia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to jest już koniec, ale "wszystko co dobre kiedyś się kończy".
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że dziękuję za to opowiadanie. Może nie zmieniło mojego życia, ale zmieniło sposób patrzenia na świat ;)
Brakuje mi słów. To opowiadanie po prostu było wspaniałe. Dziękuję, że zechciałyście się nim podzielić z nami. Naprawdę dziękuję.
OdpowiedzUsuńVE.
Nie wierzę, że to już koniec ;(
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko się szczęśliwie zakończyło. Chyba każdy znalazł w ten sposób swoje miejsce na ziemi. Bardzo podziwiam Lilkę za to, co zrobiła.
Jak już pisałam - jedno z najcudowniejszych opowiadań jakie miałam okazję czytać. To nie była kolejna historia o niczym, wręcz przeciwnie.
Ogromnie Wam za to dziękuję. Za wszystkie rozdziały, emocje, wylane przy czytaniu łzy wzruszenia :)
Mam nadzieję, że jeszcze pojawicie się z jakimiś nowymi projektami - wspólnie lub osobno :)
Ten wieczór jest na prawdę wyjątkowy... Mogę tylko napisać- dziękuję... Wam obu i każdej z osobna...
OdpowiedzUsuńto jest perfekcyjne. zrobiłyście naprawdę najlepszy koniec dla tej historii i w zasadzie nie jest on wcale nieszczęśliwy. czuję się lepiej z tym epilogiem niż gdybyście zostawiły to opowiadanie na poprzednim rozdziale. ta historia to naprawdę kawał dobrej roboty i podziwiam was za to, że ją tak dobrze wykonałyście.
OdpowiedzUsuńbędę tęsknić za waszym pisaniem, ale mam nadzieję, że wrócicie. teraz mogę was tylko przepraszać, że jeszcze nie nadrobiłam waszych poprzednich, samodzielnych opowiadań. ale na pewno w końcu to zrobię i to z wielką przyjemnością.
pozdrawiam was bardzo serdecznie :)
Są trzy słowa,która potrafią to opisać idealnie: to było piękne! Właśnie dzięki takiej historii człowiek ma okazje przekonać się, że nie wszystko jest kolorowe. Nie wiem,co sama zrobiłabym na miejscu Lilki,nie mniej jednak,okazała się być cholernie odważna. Teraz mogę bić jej brawo,przed tym epilogiem,pukałam się w czoło. Jak widać-warto w życiu zaryzykować! :)
OdpowiedzUsuńPs. Bawcie się dobrze na tym zlocie,aby dodać sił i wiary Skrzatom w kolejnym sezonie :D Oby spełniło się to Mistrzostwo,o którym piszecie.... :))
Pozdrawiam :*
Cała historia była wspaniała, dawała wiele do myślenia, każdy czekał aby wreszcie nastąpił poniedziałek. Jak wiadomo ciężko, bo po weekendzie każdy raczej nie wyczekuje poniedziałku, ale ja to robiłam, bo wiedziałam, że pojawi się rozdział u was i poniedziałek będzie piękniejszy;)
OdpowiedzUsuńCo do epilogu, to jak zwykle był super napisany jak każdy rozdział;) Paulina bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoim zachowaniem. Mariusz zrozumiał, że najważniejsza jest dla niego rodzina;)
Liliana jeszcze na pewno kogoś sobie znajdzie:)
Dziękuję wam serdecznie za te historię, blog był fenomenalny.
Życzę miłej zabawy na zlocie;)
Nie mogę uwierzyć, że to mój ostatni komentarz na tym blogu;(
Dziękuję;)
`Dajesz coś od siebie i w zamian dostajesz coś od innych.
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie. Ale nie tylko ono. Cała ta historia. Aż brakuje mi słów.
Chcę wam podziękować, za wszystko, za emocje, za łzy przy czytaniu, za Mariusza i za Lilkę. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości znowu do nas zawitacie z kolejną piękną historią. ;**
pozdrawiam e.
"[...] każdy ma swoją własną definicję szczęścia." Nie każdemu pisana jest piękna miłość, nie każdemu pisana jest gromadka dzieci. Ważne, by w tym szarym świecie odnaleźć to, na czym tak naprawdę człowiekowi zależy, by odnaleźć szczęście i spełnienie. Nie było im pisane wspólne życie, jednak oboje nauczyli się przez ten czas więcej niż niejeden 80-latek.
OdpowiedzUsuńJa również Wam dziękuję. I mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze gdzieś w blogowym świecie :)
Kurde, dziewczyny.
OdpowiedzUsuńJesteście naprawdę pierwszymi, które sprawiły, że kilka stron waszych słów scalonych w jedną całość wywołało u mnie szczere łzy.
Nigdy w życiu nie czytałam czegoś takiego. Czegoś tak zajebiście prawdziwego i życiowego.
Wchodziłam na evil-feels codziennie, nawet kiedy byłam na pielgrzymce to w telefonie stale widniała zakładka Waszego bloga. Aż w końcu dzisiaj zobaczyłam tytuł posta 'epilog', pozamykałam wszystkie inne strony, jakie miałam włączone i po prostu zaczęłam czytać.
Nie raz wyobrażałam sobie zakończenie tej historii, po ostatnim rozdziale już miałam zarys nieszczęśliwego Mariusza i nieszczęśliwej Lilki. Nie dopuszczałam do siebie nawet myśli, że będzie inaczej. Bo przecież tak jest w opowiadaniach. Bohaterowie rozchodzą się, potem się schodzą i są szczęśliwi ze swoją gromadką dzieci, albo idą w dwie kompletnie różne strony, starając się zapomnieć o sobie w wielkim bólu.
Tu było inaczej i nie wiem jak Wam za to dziękować. Pokazałyście, że nie każde zakończenie musi być szczęśliwe, albo nieszczęśliwe. Tutaj było po prostu cholernie prawdziwie i dało (przynajmniej mi) bardzo do myślenia. I w kwestii czysto technicznej pod względem pisarskim - że takie niebanalne zakończenia są potrzebne i w kwestii życiowej - że w tym świecie można być po prostu dobrym człowiekiem. Bo Lilka taka była.
Może i mi szkoda Mariusza i Lilki. Nawet bardzo. Ale nie rozwodzę się nad tym, bo po takim zakończeniu nie mogę. Oni są szczęśliwi, nawet nie będąc razem. A przecież tak miało być.
Dziękuję Wam za to, co tutaj mogłam przeczytać. Bardzo :*
Na szczęście jej nie zabiłyscie. Mam nadzieję zzobaczyć was na zlocie. Więcej później
OdpowiedzUsuńNa początek powiem że bardzo miło było was poznać na zlocie ;) Rozwalający fakt że mówiłyście że się zgubicie w tłumie a juz na Kaliskiej na was wpadłam ;) Do rzeczy. Jak chwaliłam to opowiadanie za realizm to zakończenie jest dla mnie tak dolepione i niepasujące jak ostatni rozdział w Potterze. Dlaczego? Rozumiem poświęcenie Lilki i tak dalej bo bardzo ładnie zostało to unaocznione, ale moim zdaniem pomysł z tym że rodzinka Wlazłych się posklejała jest lekko naciągany. Tak wiem dla dobra młodego, ale ja po prostu tego nie widzę. Może dla tego że moja mama też została zdradzona i to nie raz dlatego wiem że w takiej sytuacji wcale nie tak łatwo jest wszystko poskładać. Maniek szczęśliwy Lilka nie do końca i gdzie tu sprawiedliwość?
UsuńDzięki dziewczyny za piękne i nietypowe opowiadanie jeszcze raz. To jest takie coś do którego rozdziałów lubiłam sobie po kilka razy wracać i zastanawiać się nad życiem i nie tylko. Czekałam na rozdziały i czytałam je z mega przyjemnością bo twórczość waszego duetu to coś na prawdę niesamowitego. Bardzo was proszę wróćcie do blogosfery kiedyś bo bez was jest tu trochę bardziej pusto.
No i... Przyznam, że spodziewałam się czegoś gorszego. Że Mariusz nadal będzie się kłócił z Pauliną, a Lilka będzie cierpieć. A wcale tak nie jest. U każdego z nich się wszystko poukładało. I w sumie ta historia skończyła się dobrze, choć nie tak jak to sobie wymarzyłam. I cieszę się, że ten cytat na belce się nie potwierdził. Bo Mariusz i Lilka chyba się nie znienawidzili, prawda? ;>
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się innego zakończenia, tragicznego wręcz. Ale mimo wszystko cieszy mnie, że jest takie a nie inne zakończenie. Zarówno Liliana jak i Mariusz odnaleźli swoje szczęście. On przy swojej rodzinie, ona poprzez pomoc innym. Mam nadzieje, że niedługo znów będę mogła przeczytać coś waszej twórczości ;) Tak więc będę czekać, a jak tylko się zdecydujecie na publikację czegoś nowego to dajcie znać ;)
OdpowiedzUsuńMariusz w końcu odkochał się i na nowo zakochał w Paulinie, spodziewają się drugiego potomka i są szczęśliwi. Tak samo Liliana znalazła własną definicje szczęścia. Spotkanie po tych dwóch latach nie było dla nich łatwe, ale wiedzą, że jedno drugiemu pomogło. Piękna historia, która nie skończyła się tak źle jak to zakładałam ;)
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJE WAM DZIEWCZYNY - za wszystko. Bo dla mnie historia Mariusza i Lilki była również wyjątkowa, pod wieloma względami. Odrywała od rzeczywistości, kiedy miałam problemy. Uczyła innego spojrzenia na świat. Dawała niezwykłą radość po przeczytaniu kolejnego rozdziału. Sprawiała, że zniecierpliwością wyczekiwałam na poniedziałek, dzien tygodnia, za którym nie przepadam.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się perspektwa zwycięstw Skry, jestem jak najbardziej za.
No i oczywiście ukłony za wyjątkowo piękny epilog.
Ja również wybieram się na zlot fanów Skry. Zostawiam swój numer gg jakby któraś z Was zechciała do mnie napisać i spotkać się na zlocie - 43620504.
Pozdrawiam :) i jeszcze raz dziękuje.
Zakończenie bardzo piękne, wycisnęło łzy... To była bardzo nietypowa historia, najpiękniejsza, jaką dane mi było przeczytać, za co bardzo dziękuję. Zakończone happy end'em, nie takim jak większość.... Blog z przekazem a nie historia "wielkiej miłości" mam nadzieję, że rozumiecie o co Mi chodzi. A epilog i właśnie przekaz potwierdził, że czas spędzony z Wami nie był zmarnowany. Nie usuwajcie czasem tego bloga, będę chciała tu kiedyś wrócić i znowu to przeczytać, nie mam pojęcia czy to będzie za rok, czy za 10 lat, ale ta historia jest naprawdę niezwykła. Pozdrawiam! M.
OdpowiedzUsuńDziękuję za całe opowiadanie, było niesamowite, a epilog to typowy wyciskacz łez. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCzytalam wasze opowiadanie od początku, ale nigdy nie komentowałam. Teraz jednak nadszedł czas żeby to zrobić :))) Jesteście suuper :) przez cale opowiadanie można było bardzo łatwo poczuć się jak jego bohaterowie i w pełni zrozumieć treść. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, niemniej jednak jest ono świetne!!! Mam nadzieję, że jeszcze razem coś stworzycie:) Ja będę tu zaglądać i czekać na Wasze dlasze kroki:) Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńMary:*
Jej, przeczytałam to odpowiadanie w jeden wieczór i zupełnie tego nie żałuję... Lila jest wspaniałym człowiekiem, mam nadzieję, że oboje na prawdę byli szczęśliwi. Przyszłość przed nimi jest piękna, szkoda, że oddzielnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za piękne opowiadanie!
Dziewczyny przepraszam...
OdpowiedzUsuńPowinnam być tu od razu, ale nie mogłam z przyczyny braku naprawionego komputera, a potem w tej całej masie obowiązków zapomniałam tu zajrzeć. Przeczytałam to od razy, gdy się pojawiło na telefonie, ale nie mogłam skomentować.
W zasadzie to teraz nawet nie wiem co powiedzieć. Chyba się nawet cieszę z tego, jak się skończyło. Mam nadzieję tylko, że teraz oboje są szczęśliwi. Nie ważne, że nie są razem, ważne, że naprawili to, co przestało prawie istnieć.
Dziękuję :*
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Trafiłam przypadkiem, przeczytałam jednym ciągiem...
OdpowiedzUsuńO kurza melodia, nie tak miało być, ja chcę wierzyć, że w życiu jest lepiej :/
Opowiadanie świetne, w realiach, stworzyłyście fajny klimat, bardzo przyjemnie się czyta. Dzięki!
,,Trafiłam przypadkiem, przeczytałam jednym ciągiem..." Zgadzam się z Anonimkiem. <3 Chociaż przyznam, że ja spodziewałam się takiego (niestety) zakończenia. Ale cieszę się, że nie zakończyło się ,,I żyli długo i szczęśliwie z gromadką dzieci". Nie lubię happy endów, dlatego zakończenie dla mnie świetne. Historia mogąca wydarzyć się w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńBardzo często się tak dzieje, że mąż odchodzi od żony dla innej kobiety, a później do niej wraca.
Niedługo zacznę czytać Twoje one shot'y. <3 Już nie mogę się doczekać!
Zazdroszczę Ci takiego talentu. Ja też chcę mieć taki. <3 :*
Pozdrawiam Cię gorąco! <3
Piękne jest to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńI bardzo podobało mi się zakończenie.
Dziękuję