Liliana
Od czasu wizyty Arka
Mariusz jest wyraźnie przygnębiony. Nie działają na niego żadne z moich
psychologicznych sztuczek, jego myśli krążą wokół tego, co dzieje się aktualnie
z jego żoną i synem. I choć usilnie wmawia sobie i mnie, że chodzi wyłącznie o
Arka, to doskonale wiem, że boli go również to, iż z każdą chwilą coraz
bardziej oddala się od Pauliny. Nie można ot tak, z dnia na dzień, przestać
kochać swojej żony i Mariusz na pewno tak nie postępuje, jedynie próbuje
zagłuszyć w sobie uczucia żywione do małżonki.
Z Rafałem miałam
porozmawiać po świętach, ale on wyraźnie unika tej rozmowy, jakby sądził, że
któreś z nas nie wytrzyma napięcia i wybuchnie, a potem nie będziemy potrafili
odwrócić wypowiedzianych w gniewie słów. Dwa poświąteczne dni praktycznie całe spędzam
w barze, omawiając z Makowskim szczegóły imprezy sylwestrowej, która ma odbyć
się w jego knajpie. To jeden z najważniejszych punktów planu ratującego lokal,
więc wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i nawet nie mamy czasu na inne
rozmowy niż te o pracy.
W sobotę popołudniu razem
z Rafałem siedzimy na trybunach hali „Energia”, by chłopaków ze Skry wspomóc
podczas meczu z Jastrzębskim Węglem w ramach Pucharu Polski. Drużyna walczy
dzielnie, ale niestety przegrywa po zaciętym tie-breaku. Ekipa ze Śląska może
cieszyć się ostatnim w tym kalendarzowym roku zwycięstwem, a Bełchatów może
obejść się smakiem. Rewanż na terenie przeciwnika również nie zapowiada się
optymistycznie. Po Mariuszu widzę, że to mimo wszystko było dla nich ważne
spotkanie, on chodzi sfrustrowany i nabuzowany, nie wie, co ze sobą zrobić.
Rafał po raz kolejny stara się mnie przekonać do powrotu, co ja kwituję bardzo
miłym: „Dałbyś już wreszcie spokój!” Więcej do tego tematu nie wraca, a i w
kontaktach z Mariuszem stara się być milszy. W żaden sposób nie mogę zrozumieć
postępowania mojego przyjaciela, który przecież do niedawna był również
przyjacielem Wlazłego, a teraz zachowuje się wobec niego jak wilk, jeśli nie
gorzej. Mimo wszystko rozstajemy się w pokoju. Makowski nawet z własnej woli zaprosił
chłopaków z drużyny na Sylwestra w swoim barze, dodając, że wszystkie drinki
dla nich są na koszt firmy.
Nie czekam na Mariusza, by
nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń i kontrowersji. Z tego co wiem, niewiele
osób słyszało o tym, że mieszkam z Wlazłym. Oboje żyjemy w przekonaniu, że
oprócz nas wiedzą o tym tylko Winiarski i Rafał, ale w życiu niczego nie można
być pewnym, a plotki rozchodzą się stanowczo zbyt szybko. Po przyjściu do domu
przygotowuję kolację dla nas obojga i wypatruję powrotu siatkarza. Nie muszę
długo oczekiwać, zjawia się po kilkunastu minutach. Wpada do mieszkania jak
burza, taranując wszystko wokół, szybko się rozbiera, wchodzi do swojego pokoju
i, nawet się nie rozglądając, zatrzaskuję drzwi. Postanawiam dać mu ochłonąć,
bo widzę, jak źle znosi tę porażkę, tym bardziej, że nie jest to pierwsza w
ostatnim czasie, z bełchatowskim zespołem coś się dzieje, a Mariusz jako
kapitan się za to obwinia. Podchodzę w końcu do drzwi i delikatnie pukam.
- Lilka, dzisiaj lepiej
mnie zostaw, nie ręczę za siebie – odpowiada zduszonym głosem.
- Maniek, mnie nie
przestraszysz swoim złym nastrojem czy krzykiem, ale jeśli nie chcesz
rozmawiać, zrozumiem. Chcę tylko powiedzieć, że na stole w kuchni czekają na
ciebie kanapki i herbata, a ja jestem obok, gotowa cię wysłuchać – oznajmiam i
odchodzę, udając się do swojego pokoju.
Siedzę na łóżku i gram na
gitarze jakąś bliżej niezidentyfikowaną melodię. Od trzech tygodni nie grałam
ani nie śpiewałam, ale na szczęście w Sylwestra znów czeka mnie występ w barze,
w innym wypadku mogłabym wypaść z formy, a to nie sprzyjałoby realizacji moich
ambitnych planów wyrwania się z tego chałturzenia. Od dłuższego czasu chodzi mi
po głowie pomysł, żeby w końcu jakoś pożytecznie wykorzystać swój talent i
zacząć z niego czerpać pełnymi garściami, lecz na razie mam na głowie tyle
spraw, że cały czas o tym zapominam. Jednak realizacja tego planu znajduje się
na mojej wyimaginowanej liście noworocznych postanowień.
Gdy już wykąpana i
przebrana mam zamiar oddalić się do krainy Morfeusza, do mojego pokoju wchodzi
niepewnie Mariusz.
- Mogę ci przeszkodzić? –
pyta, wyraźnie przybity.
- Chodź tu! – Wskazuję na
miejsce obok mnie na łóżku i uśmiecham się do niego pokrzepiająco.
- Przepraszam za moje
zachowanie – mówi skruszony.
- Przestań, może nie
rozumiem twojego bólu z powodu porażki sportowej, ale ból z powodu jakiejkolwiek
porażki tak. Każdy ma gorsze chwile, trzeba tylko umieć sobie z nimi radzić.
Nie odpowiada nic, tylko
opiera się głową o ścianę, a dłońmi nerwowo kręci młynek. Co jakiś czas bierze
głęboki wdech i wydech, jakby chciał coś z siebie wyrzucić, ale ostatecznie
jednak się powstrzymuje. Ja nie robię nic, po prostu jestem obok niego i
delektuję się ciszą, która przy nim ma szczególną wartość.
- Mam już dość samotności –
zaczyna nagle. – Samotny w domu, samotny na boisku, samotny w sklepie, samotny
w życiu. Nienawidzę budzić się w pustym łóżku, wiedząc, że jeszcze niedawno
codziennie rano budził mnie śmiech dziecka i czułe spojrzenie żony. Nienawidzę.
– Ostatnie słowo cedzi przez zęby. Kiwam potakująco głową, by chwilę później
odpowiedzieć:
- Maniek, ty masz jeszcze
szansę wszystko naprawić. Walcz! Walcz o to, co jest sensem twojego życia. Bo
są na świecie ludzie, którzy, choćby nie wiem jak bardzo się starali, już nie
wywalczą tego, czego pragną.
Nieudolnie próbuję
powstrzymać łzy cisnące się do oczu, na szczęście ostatecznie mi się to udaje.
- Lilka, przepraszam. Ja
nie chciałem, nie chciałem ci tego przypominać. Ja po prostu sobie nie radzę.
- Spokojnie, nic się nie
stało. A jeśli tak bardzo nie chcesz budzić się samotnie, to zawsze możesz
zostać tutaj. – Uśmiecham się pokrzepiająco. – Może nie śmieję się jak Arek i
nie jestem twoją żoną, ale chcę dla ciebie jak najlepiej.
W duchu karcę się za tę
propozycję, którą, ku mojemu zaskoczeniu, Mariusz przyjmuje. Już po kilku
minutach leżenia obok mnie zasypia jak niemowlę, a ja wtulam się w jego tors i
po chwili robię to samo.
W Sylwestra od rana siedzę
w barze i pomagam Rafałowi uporać się ze wszystkimi dekoracjami i innymi pierdołami,
a siatkarze ciężko pracują na treningu. Po południu wpadam na chwilę do
mieszkania, żeby przebrać się w swoją granatową sukienkę i wysokie szpilki,
które mają mi ułatwić obracanie się wokół tylu dwumetrowców, a potem wracam do
baru na próbę występu. Około dwudziestej cała machina rusza, goście się
zbierają przed lokalem, czekając na otwarcie, a ja już czekam na scenie, by
rozpocząć występ.
Mariusz
Cztery dni minęły w
zastraszającym tempie, lecz wcale mnie to nie przeraża. Nie twierdzę, że nie ma
we mnie miłości do Pauliny, bo chyba już zawsze będę ją kochał, ale pojawiło
się także wiele nowych, sprzecznych emocji. Do tego doszedł jeszcze smutek po
ostatnim meczu, zakończonym porażką, który odsunął nas na krok od Pucharu
Polski.
Stoję oparty o bar i wiem, że powinienem wszystko z głowy wyrzucić. Jest Sylwester, muszę wszystko zostawić za sobą. Winiar powtarza to jak mantrę, a przecież także nie jest szczęśliwy z powodu klęski z Jastrzębskim Węglem. Może jego mniej dobija porażka na boisku, bo wygrał własne życie? Ja natomiast jestem w separacji z żoną, zespół, którego jestem kapitanem, ponownie nie zwyciężył, mój syn spędza mnóstwo czasu z jakimś obcym facetem, który swoją drogą całuje moją żonę w policzek na moich oczach, a przyjaciel, który pomógł mi w czasie rozstania z Pauliną, aktualnie łypie na mnie podejrzliwym spojrzeniem. Szczyt szczęścia, czyż nie?
Razem z Winiarem, Pliną i Bąkiem zgłosiliśmy się jako pomoc przy zorganizowaniu imprezy, a z racji tego, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, uśmiecham się słodko do Rafała z prośbą o drinka.
- Jakiego? - pyta, wciąż mierząc mnie wzrokiem.
- Możesz chociaż udawać, że nie jesteś na mnie zły, a to, że mieszkam z Lilką, nie wzbudza w tobie chęci mordu? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
Dziwię tonem pełnym jadu nie tylko jego, ale siebie także. Ważne, że osiągam zamierzony skutek i Makowski przygotowuje napój, który zawsze piję. Przechylam szybko kieliszek, żeby jak najszybciej się rozluźnić, a kiedy mam prosić o następny, Winiar mi zabrania.
- Co to ma znaczyć?! - burzę się.
- Nie schlasz się w trupa już na samym początku. W ogóle się nie schlasz w trupa, bo nie będę cię eskortował do mieszkania, żeby potem Lilka trzymała ci głowę, jak będziesz wymiotował - odpowiada, poklepując mnie po ramieniu. Moje mrożące krew w żyłach spojrzenie nie robi na nim wrażenia. - A teraz uwaga, zaraz otwieramy!
Faktycznie, zegar wybija odpowiednią godzinę, więc Makowski podchodzi do drzwi i przekręca zamek. Do baru wpada chmara ludzi, ale mam świadomość, że to dopiero początek. Przecież będzie ich znacznie więcej, a dzięki temu może choć w części uda nam się podratować bar Rafała. Lilka już stoi na scenie, a po chwili zaczyna śpiewać. Nie muszę chyba wspominać, od czego zaczyna. Potem jednak uderza w znacznie weselsze klimaty, a ludzie wokół zaczynają zabawę.
Nawet ja daję się skusić Dagmarze na jeden taniec. Michał siada na krześle przy barze, które chwilę wcześniej zajmowałem, i zamawia drinka, a ja udaję się z Dagą na parkiet, gdzie tańczymy do jakiejś szybkiej piosenki, której nie znam, za to kobieta podśpiewuje pod nosem, jakby to był największy hit.
- Jak się bawisz, Maniek? - Stara się przekrzyczeć Lilkę, której głos roznosi się z większej ilości głośników niż zazwyczaj.
- Dobrze - odpowiadam zgodnie z prawdą, choć mina Dagi świadczy o tym, że nie do końca mi wierzy. - Naprawdę! - zapewniam, ale po chwili dodaję: - Możemy pogadać?
Winiarska kiwa głową z uśmiechem, więc kierujemy się do oddalonego od nagłośnienia kąta sali. Stajemy oparci o ścianę, obydwoje przez pewien czas milczymy.
- Widziałeś go, co? - zgaduje kobieta. Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia, a ona śmieje się serdecznie. - Oj, Maniek, przecież znam cię nie od dziś i doskonale potrafię cię rozgryźć. Czasem nawet lepiej niż Misiek, w końcu jestem kobietą.
Przyznaję jej rację, kiwając głową. Ani Michał, ani Rafał nigdy nie potrafili z taką łatwością odgadnąć, co mnie trapi, jak Dagmara, której przecież się nie zwierzam i nie spędzam z nią tak dużo czasu.
- Widziałem - przytakuję. - Całował ją w policzek, dajesz wiarę? - Bezwiednie zaciskam dłonie w pięści. - Przyjechałem z Arkiem, a on pocałował ją w policzek i wsiadł do samochodu. Myślisz, że był tam na noc?
- No co ty, a skąd! - zapewnia mnie. - Paulina może i się od ciebie oddaliła, nie chce się z tobą pogodzić, ale na pewno nie spędza nocy z obcym facetem. Nie zmieniła się aż tak bardzo. Jasne, nie jest taka jak kiedyś. Nawet ja nie potrafię się z nią dogadać, ale to kwestia jej zagubienia. Może z czasem znów odnajdzie dawną siebie.
Dagmara gładzi mnie po ramieniu, a mnie pozostaje tylko się zgodzić. Nawet jeśli Winiarska nie ma racji, zaczynam akceptować sytuację panującą wokół mnie.
- A co, jeśli naszego związku nie będzie się już dało odbudować? - pytam cicho, spoglądając na nią ze zmieszaniem.
Kobieta zagryza wargę i zastanawia się chwilę, ale zaraz na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Wtedy obydwoje pójdziecie własną drogą, ale macie coś, co zawsze pozwoli wam na ewentualne spróbowanie od nowa. Wiesz co?
- Arka? - sugeruję, a ona potwierdza. Ni z tego, ni z owego przytulam ją do siebie i szepczę: - Dziękuję, Daga. Chyba musiałem powiedzieć o tym komuś, kto ma jakiś kontakt z Pauliną. Na początku przecież potrafiliśmy się dogadać, była łagodniejsza... Teraz nie chce nawet pozwolić mi na dłuższe widywanie z Arkiem. Ale zaczynam ruszać wprzód. Sądzisz, że to źle?
- To dobrze, Maniek. A jej daj trochę czasu - prosi mnie, odwzajemniając uścisk. - Bardzo go potrzebuje.
- A co wy tu robicie?! - Michał udaje oburzonego, gdy widzi swoją żonę w moich ramionach. - Lilka ci nie wystarczy? - Pokazuje mi język, a ja gromię go spojrzeniem.
- Czyżbym o czymś jednak nie wiedziała? - żartuje Winiarska, obejmując męża w pasie.
- Ależ kochanie, jak możesz nie wiedzieć, że Lilka i Maniek mają się ku sobie? - pyta zdziwiony Winiarski, a w jego oczach widzę rozbawione ogniki. - Przecież to widać gołym okiem, choć oboje bardzo starają się to ukryć.
- Daj spokój - mruczę pod nosem, wracając do baru.
Dwójka ciągnie się za mną, ale nie zwracam na nich uwagi, bo już po chwili wznoszę symboliczny toast z Plińskim, Bąkiewiczem i ich partnerkami. Wszyscy prosimy, żeby kolejny rok był lepszy, a Skra zakończyła wszystkie swoje porażki na meczu z Jastrzębskim .
- Dołączam się do was! - Słyszę za plecami, a gdy się odwracam, moim oczom ukazuje się Liliana z kieliszkiem w dłoniach.
Mimowolnie na moich ustach maluje się uśmiech, kiedy do nas podchodzi. Kątem oka widzę, że Michał szturcha Dagę łokciem, poruszając zabawnie brwiami. Nie mam ochoty na jego docinki, więc zapraszam Ostrowską na parkiet. Jest trochę zdziwiona, ale zgadza się i razem wirujemy do jakiejś spokojnej piosenki.
- Rafał nas obserwuje - szepcze mi do ucha.
Jej oddech muskający moje ucho powoduje dreszcz przechodzący po całym ciele, ale staram się go ukryć. Sprzeczne emocje, towarzyszące mi od pewnego czasu, tyczą się także jej osoby, a ja staram się jej tego nie okazywać.
- To może wyjdziemy na spacer, póki nie zabronił nam zbliżania się do siebie? - proponuję, niesiony nagłą potrzebą bycia z nią sam na sam. Zaczynam żałować tych słów zaraz po wypowiedzeniu, ale Lilka zgadza się z ochotą na przewietrzenie się. Zabieramy nasze kurtki z zaplecza i informujemy Makowskiego o naszych planach. Nie ma zadowolonej miny, ale przecież nie może zabronić nam prywatnych rozmów, choć zapewne bardzo by tego chciał.
Zimowe, bełchatowskie ulice witają nas mroźnym wiatrem, ale zupełnie się tym nie przejmujemy. Nogi samoczynnie niosą nas do parku, gdzie pierwszy raz rozmawialiśmy ze sobą szczerze, choć nie do końca. Lilka powiedziała mi wtedy, że Filip był dla niej najlepszym przyjacielem, w co nie wątpię, ale przecież był także jej narzeczonym. Dziewczyna chyba myśli o tym samym, bo kiedy na mnie spogląda, w jej oczach dostrzegam szklistą zasłonę. Siadamy na tej samej ławce, co wtedy, i obejmuję Ostrowską ramieniem, tym samym pozwalając jej na wtulenie się w moją kurtkę.
- Dziękuję, Maniek - szepcze cicho. - Jesteś pierwszą osobą, która nie znała Filipa, a jej o nim opowiedziałam. Nigdy nie czułam takiej bliskości z kimś, kogo dopiero poznałam. Gdybyś nie znalazł mnie wtedy tutaj, albo wielokrotnie później, nie wiem, co by teraz ze mną było. Może już dawno wyjechałabym z Bełchatowa, a może po prostu zniknęłabym w ogóle z powierzchni ziemi...
Jej słowa z jednej strony sprawiają mi radość, ale z drugiej powodują ogromny ból. Odsuwam ją od siebie delikatnie i spoglądam wprost w jej czekoladowe tęczówki.
- Nawet tak nie mów - proszę cicho. - Nie wyobrażam sobie chwili, w której znikasz.
Liliana nie reaguje na moje słowa, a ja ujmuję jej twarz w dłonie i kciukami gładzę jej zaczerwienione od zimna policzki. Wpatrujemy się w siebie jak zahipnotyzowani, a ja opuszkiem palca przejeżdżam po jej zimnych ustach i już wiem, że nie będę potrafił się powstrzymać. Powoli zmniejszam odległość między nami, delektując się zapachem perfum Ostrowskiej. W pewnym momencie, gdy już prawie stykamy się nosami, posyłam jej pytające spojrzenie, ale czuję, że za późno na jakiekolwiek pytania. To samo wnioskuję po jej minie, więc pozwalam sobie na posmakowanie jej ust. Początkowo muskam je tylko delikatnie, by się nie wystraszyła, ale, gdy nie napotykam żadnego oporu, pogłębiam nasz pocałunek. Lilka odwzajemnia go z równym entuzjazmem. Przez chwilę cały świat dla mnie nie istnieje, czuję tylko zapach i smak Liliany.
Odrywam się od niej po dłuższej chwili. Dziewczyna przerażona przykłada dłoń do twarzy i odsuwa się ode mnie.
- Co my zrobiliśmy... Rany, Maniek, co my...
Nie pozwalam jej skończyć, jeszcze raz ją całując.
- Przepraszam - szepczę, kiedy znowu rozłączam nasze usta. - Ale niczego nie żałuję.
Nie mam pojęcia, co ona myśli i czekam z napięciem na jej reakcję, lecz wiem na pewno, że tego pragnąłem przez kilka ostatnich dni. Ciągłe napięcie, które towarzyszyło mi przy bliższych kontaktach z Lilką, nagle opada, ustępując miejsca radości, ogromnej radości. Pierwszy raz od dawna czuję się zupełnie szczęśliwy, lekki na duszy, a to wszystko za sprawą tej drobnej dziewczyny, od której reakcji zależy teraz wszystko.
Stoję oparty o bar i wiem, że powinienem wszystko z głowy wyrzucić. Jest Sylwester, muszę wszystko zostawić za sobą. Winiar powtarza to jak mantrę, a przecież także nie jest szczęśliwy z powodu klęski z Jastrzębskim Węglem. Może jego mniej dobija porażka na boisku, bo wygrał własne życie? Ja natomiast jestem w separacji z żoną, zespół, którego jestem kapitanem, ponownie nie zwyciężył, mój syn spędza mnóstwo czasu z jakimś obcym facetem, który swoją drogą całuje moją żonę w policzek na moich oczach, a przyjaciel, który pomógł mi w czasie rozstania z Pauliną, aktualnie łypie na mnie podejrzliwym spojrzeniem. Szczyt szczęścia, czyż nie?
Razem z Winiarem, Pliną i Bąkiem zgłosiliśmy się jako pomoc przy zorganizowaniu imprezy, a z racji tego, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, uśmiecham się słodko do Rafała z prośbą o drinka.
- Jakiego? - pyta, wciąż mierząc mnie wzrokiem.
- Możesz chociaż udawać, że nie jesteś na mnie zły, a to, że mieszkam z Lilką, nie wzbudza w tobie chęci mordu? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
Dziwię tonem pełnym jadu nie tylko jego, ale siebie także. Ważne, że osiągam zamierzony skutek i Makowski przygotowuje napój, który zawsze piję. Przechylam szybko kieliszek, żeby jak najszybciej się rozluźnić, a kiedy mam prosić o następny, Winiar mi zabrania.
- Co to ma znaczyć?! - burzę się.
- Nie schlasz się w trupa już na samym początku. W ogóle się nie schlasz w trupa, bo nie będę cię eskortował do mieszkania, żeby potem Lilka trzymała ci głowę, jak będziesz wymiotował - odpowiada, poklepując mnie po ramieniu. Moje mrożące krew w żyłach spojrzenie nie robi na nim wrażenia. - A teraz uwaga, zaraz otwieramy!
Faktycznie, zegar wybija odpowiednią godzinę, więc Makowski podchodzi do drzwi i przekręca zamek. Do baru wpada chmara ludzi, ale mam świadomość, że to dopiero początek. Przecież będzie ich znacznie więcej, a dzięki temu może choć w części uda nam się podratować bar Rafała. Lilka już stoi na scenie, a po chwili zaczyna śpiewać. Nie muszę chyba wspominać, od czego zaczyna. Potem jednak uderza w znacznie weselsze klimaty, a ludzie wokół zaczynają zabawę.
Nawet ja daję się skusić Dagmarze na jeden taniec. Michał siada na krześle przy barze, które chwilę wcześniej zajmowałem, i zamawia drinka, a ja udaję się z Dagą na parkiet, gdzie tańczymy do jakiejś szybkiej piosenki, której nie znam, za to kobieta podśpiewuje pod nosem, jakby to był największy hit.
- Jak się bawisz, Maniek? - Stara się przekrzyczeć Lilkę, której głos roznosi się z większej ilości głośników niż zazwyczaj.
- Dobrze - odpowiadam zgodnie z prawdą, choć mina Dagi świadczy o tym, że nie do końca mi wierzy. - Naprawdę! - zapewniam, ale po chwili dodaję: - Możemy pogadać?
Winiarska kiwa głową z uśmiechem, więc kierujemy się do oddalonego od nagłośnienia kąta sali. Stajemy oparci o ścianę, obydwoje przez pewien czas milczymy.
- Widziałeś go, co? - zgaduje kobieta. Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia, a ona śmieje się serdecznie. - Oj, Maniek, przecież znam cię nie od dziś i doskonale potrafię cię rozgryźć. Czasem nawet lepiej niż Misiek, w końcu jestem kobietą.
Przyznaję jej rację, kiwając głową. Ani Michał, ani Rafał nigdy nie potrafili z taką łatwością odgadnąć, co mnie trapi, jak Dagmara, której przecież się nie zwierzam i nie spędzam z nią tak dużo czasu.
- Widziałem - przytakuję. - Całował ją w policzek, dajesz wiarę? - Bezwiednie zaciskam dłonie w pięści. - Przyjechałem z Arkiem, a on pocałował ją w policzek i wsiadł do samochodu. Myślisz, że był tam na noc?
- No co ty, a skąd! - zapewnia mnie. - Paulina może i się od ciebie oddaliła, nie chce się z tobą pogodzić, ale na pewno nie spędza nocy z obcym facetem. Nie zmieniła się aż tak bardzo. Jasne, nie jest taka jak kiedyś. Nawet ja nie potrafię się z nią dogadać, ale to kwestia jej zagubienia. Może z czasem znów odnajdzie dawną siebie.
Dagmara gładzi mnie po ramieniu, a mnie pozostaje tylko się zgodzić. Nawet jeśli Winiarska nie ma racji, zaczynam akceptować sytuację panującą wokół mnie.
- A co, jeśli naszego związku nie będzie się już dało odbudować? - pytam cicho, spoglądając na nią ze zmieszaniem.
Kobieta zagryza wargę i zastanawia się chwilę, ale zaraz na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Wtedy obydwoje pójdziecie własną drogą, ale macie coś, co zawsze pozwoli wam na ewentualne spróbowanie od nowa. Wiesz co?
- Arka? - sugeruję, a ona potwierdza. Ni z tego, ni z owego przytulam ją do siebie i szepczę: - Dziękuję, Daga. Chyba musiałem powiedzieć o tym komuś, kto ma jakiś kontakt z Pauliną. Na początku przecież potrafiliśmy się dogadać, była łagodniejsza... Teraz nie chce nawet pozwolić mi na dłuższe widywanie z Arkiem. Ale zaczynam ruszać wprzód. Sądzisz, że to źle?
- To dobrze, Maniek. A jej daj trochę czasu - prosi mnie, odwzajemniając uścisk. - Bardzo go potrzebuje.
- A co wy tu robicie?! - Michał udaje oburzonego, gdy widzi swoją żonę w moich ramionach. - Lilka ci nie wystarczy? - Pokazuje mi język, a ja gromię go spojrzeniem.
- Czyżbym o czymś jednak nie wiedziała? - żartuje Winiarska, obejmując męża w pasie.
- Ależ kochanie, jak możesz nie wiedzieć, że Lilka i Maniek mają się ku sobie? - pyta zdziwiony Winiarski, a w jego oczach widzę rozbawione ogniki. - Przecież to widać gołym okiem, choć oboje bardzo starają się to ukryć.
- Daj spokój - mruczę pod nosem, wracając do baru.
Dwójka ciągnie się za mną, ale nie zwracam na nich uwagi, bo już po chwili wznoszę symboliczny toast z Plińskim, Bąkiewiczem i ich partnerkami. Wszyscy prosimy, żeby kolejny rok był lepszy, a Skra zakończyła wszystkie swoje porażki na meczu z Jastrzębskim .
- Dołączam się do was! - Słyszę za plecami, a gdy się odwracam, moim oczom ukazuje się Liliana z kieliszkiem w dłoniach.
Mimowolnie na moich ustach maluje się uśmiech, kiedy do nas podchodzi. Kątem oka widzę, że Michał szturcha Dagę łokciem, poruszając zabawnie brwiami. Nie mam ochoty na jego docinki, więc zapraszam Ostrowską na parkiet. Jest trochę zdziwiona, ale zgadza się i razem wirujemy do jakiejś spokojnej piosenki.
- Rafał nas obserwuje - szepcze mi do ucha.
Jej oddech muskający moje ucho powoduje dreszcz przechodzący po całym ciele, ale staram się go ukryć. Sprzeczne emocje, towarzyszące mi od pewnego czasu, tyczą się także jej osoby, a ja staram się jej tego nie okazywać.
- To może wyjdziemy na spacer, póki nie zabronił nam zbliżania się do siebie? - proponuję, niesiony nagłą potrzebą bycia z nią sam na sam. Zaczynam żałować tych słów zaraz po wypowiedzeniu, ale Lilka zgadza się z ochotą na przewietrzenie się. Zabieramy nasze kurtki z zaplecza i informujemy Makowskiego o naszych planach. Nie ma zadowolonej miny, ale przecież nie może zabronić nam prywatnych rozmów, choć zapewne bardzo by tego chciał.
Zimowe, bełchatowskie ulice witają nas mroźnym wiatrem, ale zupełnie się tym nie przejmujemy. Nogi samoczynnie niosą nas do parku, gdzie pierwszy raz rozmawialiśmy ze sobą szczerze, choć nie do końca. Lilka powiedziała mi wtedy, że Filip był dla niej najlepszym przyjacielem, w co nie wątpię, ale przecież był także jej narzeczonym. Dziewczyna chyba myśli o tym samym, bo kiedy na mnie spogląda, w jej oczach dostrzegam szklistą zasłonę. Siadamy na tej samej ławce, co wtedy, i obejmuję Ostrowską ramieniem, tym samym pozwalając jej na wtulenie się w moją kurtkę.
- Dziękuję, Maniek - szepcze cicho. - Jesteś pierwszą osobą, która nie znała Filipa, a jej o nim opowiedziałam. Nigdy nie czułam takiej bliskości z kimś, kogo dopiero poznałam. Gdybyś nie znalazł mnie wtedy tutaj, albo wielokrotnie później, nie wiem, co by teraz ze mną było. Może już dawno wyjechałabym z Bełchatowa, a może po prostu zniknęłabym w ogóle z powierzchni ziemi...
Jej słowa z jednej strony sprawiają mi radość, ale z drugiej powodują ogromny ból. Odsuwam ją od siebie delikatnie i spoglądam wprost w jej czekoladowe tęczówki.
- Nawet tak nie mów - proszę cicho. - Nie wyobrażam sobie chwili, w której znikasz.
Liliana nie reaguje na moje słowa, a ja ujmuję jej twarz w dłonie i kciukami gładzę jej zaczerwienione od zimna policzki. Wpatrujemy się w siebie jak zahipnotyzowani, a ja opuszkiem palca przejeżdżam po jej zimnych ustach i już wiem, że nie będę potrafił się powstrzymać. Powoli zmniejszam odległość między nami, delektując się zapachem perfum Ostrowskiej. W pewnym momencie, gdy już prawie stykamy się nosami, posyłam jej pytające spojrzenie, ale czuję, że za późno na jakiekolwiek pytania. To samo wnioskuję po jej minie, więc pozwalam sobie na posmakowanie jej ust. Początkowo muskam je tylko delikatnie, by się nie wystraszyła, ale, gdy nie napotykam żadnego oporu, pogłębiam nasz pocałunek. Lilka odwzajemnia go z równym entuzjazmem. Przez chwilę cały świat dla mnie nie istnieje, czuję tylko zapach i smak Liliany.
Odrywam się od niej po dłuższej chwili. Dziewczyna przerażona przykłada dłoń do twarzy i odsuwa się ode mnie.
- Co my zrobiliśmy... Rany, Maniek, co my...
Nie pozwalam jej skończyć, jeszcze raz ją całując.
- Przepraszam - szepczę, kiedy znowu rozłączam nasze usta. - Ale niczego nie żałuję.
Nie mam pojęcia, co ona myśli i czekam z napięciem na jej reakcję, lecz wiem na pewno, że tego pragnąłem przez kilka ostatnich dni. Ciągłe napięcie, które towarzyszyło mi przy bliższych kontaktach z Lilką, nagle opada, ustępując miejsca radości, ogromnej radości. Pierwszy raz od dawna czuję się zupełnie szczęśliwy, lekki na duszy, a to wszystko za sprawą tej drobnej dziewczyny, od której reakcji zależy teraz wszystko.
Liliana
Po zakończonym i udanym
występie przebijam się przez tłum, aby jak najszybciej znaleźć się przy
znajomych mi ludziach, a nie krzątać się pomiędzy obcymi sylwestrowymi
balangowiczami, którzy, swoją drogą, mają w pewnym sensie ratować bar Rafała od
upadku, więc muszę ich chyba traktować z nieco większą tolerancją. Mimo
wszystko jak najszybciej to tylko możliwe pojawiam się przy Bąkiewiczu,
Plińskim i Mariuszu, którzy wznoszą toast za nadchodzący rok, a ja się do niego
dołączam. Wlazły reaguje na to tym swoim cudownym uśmiechem, od którego zawsze
robi się cieplej na sercu. Widzę jeszcze jakąś dziwną reakcję Winiarskiego, ale
na nią nie reaguję, atakującego jednak ta sytuacja nieco irytuje i, żeby
stamtąd uciec, proponuje mi taniec, a ja bezwiednie się zgadzam. Kołyszemy się
w rytm jakiejś spokojnej melodii, a ramiona mojego partnera są jak oaza na
pustyni. Kątem oka widzę niezadowoloną minę Makowskiego, który cały czas się
nam przygląda.
- Rafał nas obserwuje –
szepczę do ucha Mariuszowi. Czuję, jak przechodzi go delikatny dreszcz, choć
stara się go skrzętnie ukryć. Odpędzam od siebie nielogiczne myśli i staram się
skupić na wykonywanej czynności.
- To może wyjdziemy na
spacer, póki nie zabronił nam zbliżania się do siebie? – proponuje Wlazły, a ja
ochoczo przystaję na jego propozycję.
Podążam za moim
towarzyszem, nie bardzo patrząc na to, gdzie konkretnie idziemy. Nogi
bezwiednie kierują nas do parku, tego parku, na ławkę, tę ławkę. Wracają do
mnie wszystkiego wspomnienia z dnia, w którym zapłakaną i zrozpaczoną znalazł
mnie tutaj Mariusz. Gdy to wszystko sobie przypominam, mimowolnie w moich
oczach stają łzy. Staram się opanować i skupić na czymś zupełnie innym, co
ułatwia mi ramię Wlazłego.
- Dziękuję, Maniek -
szepczę cicho. - Jesteś pierwszą osobą, która nie znała Filipa, a jej o nim
opowiedziałam. Nigdy nie czułam takiej bliskości z kimś, kogo dopiero poznałam.
Gdybyś nie znalazł mnie wtedy tutaj, albo wielokrotnie później, nie wiem, co by
teraz ze mną było. Może już dawno wyjechałabym z Bełchatowa, a może po prostu
zniknęłabym w ogóle z powierzchni ziemi...
Czuję ulgę spowodowaną
tym, że w końcu to z siebie wyrzuciłam. Od dłuższego czasu chciałam mu za to
wszystko podziękować, a teraz przydarzyła się idealna okazja. Mariusz na moje
słowa reaguje dosyć gwałtownie, odsuwa się ode mnie i spogląda mi głęboko w
oczy, co sprawia, że wewnątrz mnie trwa wojna sprzecznych emocji.
- Nawet tak nie mów -
prosi cicho. - Nie wyobrażam sobie chwili, w której znikasz.
Jego słowa dudnią w mojej
głowie, wlewają nadzieję do mojego serca. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, jak
bardzo brakowało mi tego typu sformułowań z ust osoby, do której odnoszę się w
podobny sposób. Jak bardzo brakowało mi odwzajemnionej czułości. Z zamyślenia
wyrywa mnie dotyk Mariusza, który delikatnie ujmuje moją twarz w dłonie, a
palcami gładzi moje policzki. Wpatruję się w niego oniemiała, bo nie wiem, do
czego zmierza, jednocześnie przechodzi mnie dreszcz, gdy przesuwa kciukiem po
mojej dolnej wardze. Pragnę zasmakować jego ust, ale ostatkami sił się
powstrzymuję, mając na uwadze jego życie i rodzinę. On się jednak nie
powstrzymuje, po chwili czuję jego niepewne usta na swoich. Ogarnia mnie tak
ogromny szok, że z początku to wszystko do mnie nie dociera, nie orientuję się
nawet, gdy odwzajemniam ten pocałunek z jeszcze większą zapalczywością.
Zatapiam się w nim, jakby świat przestał istnieć, a życie trwało tylko tę
jedną, krótką chwilę. Gdy w końcu się od siebie odrywamy, dociera do mnie, co
zrobiliśmy, więc odsuwam się gwałtownie od Mariusza.
- Co my zrobiliśmy...
Rany, Maniek, co my... – wyduszam z siebie, ale on nie pozwala mi dokończyć, bo
znów łączy nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Przepraszam – szepcze. -
Ale niczego nie żałuję.
A ja? Ja sama nie wiem,
czy żałuję. Czuję się, jakbym zdradzała Filipa, jakbym łamała jakieś
niewypowiedziane obietnice. To uczucie tylko się potęguje, gdy przed moimi
oczami pojawia się obrazek ze zdjęcia stojącego w pokoju Mariusza. On, jego
żona i synek, szczęśliwa rodzina, która prędzej czy później na pewno się
poskleja. Obiecałam Winiarskiemu, że nie będę się wtrącać, a przecież to by
była najgorsza z możliwych form wtrącania się. Jednocześnie ten sam Winiarski
kazał mi iść za głosem serca. Mariusz patrzy na mnie wyczekująco, a ja jestem w
stanie jedynie powiedzieć:
- Ja… Potrzebuję trochę
czasu. Daj mi przemyśleć to, co się tu działo. Wróćmy teraz do baru, a tę
rozmowę będziemy kontynuować w domu.
Dostrzegam na jego twarzy
grymas zawodu, ale dzielnie go ukrywa i podąża za mną w stronę baru. Nie
odzywamy się do siebie, ale nie protestuję, gdy chwyta moją dłoń, by puścić ją
dopiero przed drzwiami lokalu.
Godziny do północy dłużą
się niemiłosiernie. Jeszcze dwa razy wracam na scenę, by zaśpiewać kilka
piosenek, ale to wcale nie przyspiesza biegnącego czasu, ba!, mam wrażenie, że
nawet go spowalnia. Cały czas myślę o tym, co działo się w parku. Nie daje mi
to spokoju. Z jednej strony cieszy mnie taki obrót spraw, a z drugiej boję się,
że Mariusz zrobił to tylko dlatego, że pomagam mu choć na chwilę zapomnieć o
problemach. Ja przy nim niemal zupełnie zapominam o Filipie, ale ja nie mam
dziecka, a mojemu narzeczonemu życia już nic nie wróci. Teoretycznie mogę robić
wszystko, co mi się podoba, a reszta to tylko kwestia mojego sumienia. On ma żonę
i dziecko, nie może ot tak poddawać się swoim zachciankom. Jeszcze kilka dni
temu chciał walczyć i ratować swoje małżeństwo, a teraz nagle woli szukać
pocieszenia w moich ramionach? Nie jestem pewna co do szczerości tego
wszystkiego.
O północy wszyscy zbieramy
się przed lokalem, aby podziwiać pokaz sztucznych ogni i składać sobie nawzajem
oklepane życzenia. Po rozmowie z Rafałem uzyskuję zgodę na wcześniejsze
opuszczenie imprezy, wymigując się bólem głowy. Idę spokojnie bełchatowskimi ulicami,
po których ciągle przechadzają się nieco podchmieleni ludzie. Chcę wszystko
przemyśleć, dlatego wchodząc do mieszkania, od razu kieruję się do łazienki, by
wziąć ciepły, odprężający prysznic. Wychodzę z niej opatulona szlafrokiem, idę
do kuchni, żeby się czegoś napić, ale w salonie siedzi zatroskany Mariusz.
- Lilka, ja cię
przepraszam za to wszystko – mówi drżącym głosem. Siadam obok niego i zmuszam
go do spojrzenia w moje oczy.
- Nadal twierdzisz, że
tego nie żałujesz? – pytam, starając się zachować pozorny spokój.
- Niczego nie żałuję i
gdybym mógł, zrobiłbym to jeszcze raz – odpowiada pewnie, a we mnie coś pęka.
Powiedział to, patrząc mi głęboko w oczy, on nie może kłamać. A przynajmniej
chcę w to wierzyć. – A ty? – Jego pytanie wisi w powietrzu, a teraz wszystko
zależy tylko ode mnie.
- Nie, nie żałuję –
oznajmiam ściszonym głosem. Mariusz przytula mnie do swojego ramienia i całuje
w czubek głowy. Spoglądam na niego, zagryzając wargę, a on uśmiecha się
szeroko. Po chwili znów czuję jego ciepłe wargi na swoich i rozpływam się pod
wpływem tego dotyku. Działa on na mnie jak balsam kojący wszelki ból. – A co z
twoją rodziną? – pytam, gdy się od siebie odrywamy.
- W tej chwili moją jedyną
rodziną jest Arek i dla niego muszę zachować pozory. Jeżeli chcesz spróbować,
to wiesz, że będziemy musieli się ukrywać, praktycznie przed wszystkimi.
Zrozumiem cię, jeśli dasz mi za to w pysk, ale…
- Chcę spróbować –
oznajmiam stanowczo, nie dając mu dokończyć swojego wywodu. – Chcę spróbować,
choćbyśmy mieli być dla siebie tylko w tych czterech ścianach. Chcę być przy
tobie w każdym momencie. Wiem też, jak to wszystko może się skończyć, ale
spróbuję, bo tylko przy tobie czuję, że naprawdę żyję.
Leżąc w swoim łóżku i
wiedząc, że za ścianą to samo robi Mariusz, zastanawiam się, jakim cudem
zgodziłam się na ten chory układ. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że on od
Pauliny nigdy się nie uwolni, a nasze pozorne szczęście będzie bardzo ulotne i
nietrwałe, ale mimo to chcę w to brnąć, bo Wlazły doszczętnie opanował mój umysł
i serce. Tylko on potrafi ukoić mój ból, który towarzyszy mi od dwóch lat.
Tylko on.
Commi: Ja zacznę od jednego wielkiego: PRZEPRASZAM. Przepraszam, że pod ostatnim postem nie napisałam ani słowa, a na dodatek trzynasty rozdział przeze mnie opóźnił się prawie o tydzień. Wybaczcie, ale po prostu mam mnóstwo roboty i wiele się w moim życiu dzieje, więc trochę nie ogarniam. Mam nadzieję, że było warto czekać na TAKI rozdział. :) Z następnym postaramy się być normalnie, czyli w poniedziałek 24 czerwca. :) Jeszcze raz przepraszam, buziaki.:*
~*~
Repugnance: Nie wiem jak Wy, ale ja tam kocham naszego Mańka i Lilkę. A podczas sezonu reprezentacyjnego tylko taki Maniek mi pozostał. Choć nie powiem, żebym uważała to za dobrą decyzję. Tym bardziej kiedy Winiar opowiada o Mariuszu z takim smutkiem w oczach :( Wracając do opowiadania: teraz już raczej pójdzie szybko. Nawet się tego nie spodziewacie. ;) I jeszcze tak na koniec, prosto z mojego serca: Włosi ♥ Już wracam do ukrywania się z moją miłością do nich. Do następnego, dzióbki :*Commi: Ja zacznę od jednego wielkiego: PRZEPRASZAM. Przepraszam, że pod ostatnim postem nie napisałam ani słowa, a na dodatek trzynasty rozdział przeze mnie opóźnił się prawie o tydzień. Wybaczcie, ale po prostu mam mnóstwo roboty i wiele się w moim życiu dzieje, więc trochę nie ogarniam. Mam nadzieję, że było warto czekać na TAKI rozdział. :) Z następnym postaramy się być normalnie, czyli w poniedziałek 24 czerwca. :) Jeszcze raz przepraszam, buziaki.:*
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego rozdziału ale nie oznacza to,że jestem niezadowolona, wręcz przeciwnie :-) Lilka i Mariusz starają się ułożyć swoje życie na nowo razem i trzymam kciuki żeby im się udało :-)
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że tak się to skończy. I jestem z tego powodu bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny :d to musiało się tak prędzej czy później skończyć :d
OdpowiedzUsuńtrzymam za nich kciuki :d
przy okazji znalazłam ostanio, nawet spoko: przeznaczeni-sobie.blogspot.com
To wszystko jest takie romantyczne i irracjonalnie opowiedziane, że sprawie wrażenie prawdziwej historii, która wydarzyła się na prawdę. Tu ogromne brawa dla Was :)
OdpowiedzUsuńLilka i Mariusz wreszcie przyznali się przed samymi sobą, że nie są sobie obojętni i już od dawna nie jest to już tylko przyjaźń. Boże, czy Lila musi być tak jednocześnie niezdecydowana i pewna tego, że nie chce zepsuć rodziny Wlazłych? Przecież ona i tak raczej się rozpadnie, a ona najwyżej może pomóc Mariuszowi się po tym pozbierać i dać mu na nowo szczęście.
Winiar i Daga to już chyba oboje wiedzą, co się będzie święcić. Może i Winiarska nadal jest za Pauliną, ale podświadomie czuję, że tego nie da się już uratować, a Mariusz jest szczęśliwy właśnie w obecności Ostrowskiej. A Michał to niech dalej im uświadamia to, że są dla siebie stworzenie :)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zapraszam serdecznie również na 11 rozdział na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ oraz na 19 na http://add-me-wings.blogspot.com/ :) Życzę miłej lektury :)
rozpływam się... i przepraszam nic więcej nie napiszę...
OdpowiedzUsuńtak, tak, TAK! ja czasami, kiedy czytam to opowiadanie, mam wrażenie, że ta historia się dzieje, że to nie jest po prostu napisane. nie wiem, jak wy to robicie, ale jesteście w tym świetne. cieszę się jak nienormalna z tego pocałunku i nawet z układu na linii Lilka - Mariusz, bo mi się wydaje, że jego związku z Pauliną już się nie da odbudować. och, czekam na więcej! :D
OdpowiedzUsuńJa też kocham Lilkę i Mariusza :) W szczególności, że to od Mańka zaczęła się cała moja miłość do siatkówki :p
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spróbowali zaryzykować,tylko nie koniecznie w ukryciu. Nie da się tak na dłuższą metę,a Mariusz nie powinien odwracać się w tył, bo jego przyszłością jest Lilka i synek. Bez względu na to gdzie będzie,zawsze będzie ojcem Arka,i nic tego nie zmieni. Nie powinien czekać na Paulinę,bo ona sama skończyła ich związek. Gdyby jej zależało,też by walczyła. Małżeństwo to nie tylko mąż,ale i żona. Teraz bynajmniej widzi, że poza jego żoną, jest kobieta, która go uszczęśliwia :)
Pozdrawiam, dziewczyny :*
Nareszcie się pocałowali :) Długo na to czekałam, ale Paulina pewnie jeszcze namiesza ;/ Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Uwielbiam tę historię, bohaterów i was za to, że tworzycie coś tak wspaniałego ;)
OdpowiedzUsuńDomyślałam się, że prędzej czy później do tego dojdzie i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba taki obrót spraw :) Oby tylko ten związek przetrwał. Trzymam za nich kciuki, zasługują na szczęście.
Aaaw! *_* To bardziej jarające niż moja fota z MM po meczu Skry na Torwarze :D Ogarnę się przemyślę i napiszę coś więcej ale póki co hjyrteaaa! *_*
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Przede wszystkim i na wstępie brawa dla was nie tylko za ten rozdział ale za całą historię. Za stworzenie czegoś magicznego, innego. Rozdziały tej historii zdarza mi się czytać po kilka razy a ona cała jest w pewien sposób piękna. W temacie tego co można przeczytać wyżej. No raczej nie inaczej to było jasne że w końcu tak się stanie. Musiało i mnie to nie dziwi ale awww bo strasznie ładnie się ogarnęli w swoich uczuciach trochę bardziej ;) Ja teraz widzę tu dwa rozwiązania. Sugerując.się naglowkiem i evil mogę przypuszczać że teraz to dopiero zacznie się im życie po całości walić jak domek z kart a nawet szybciej. Nie chciałabym w sumie żeby tak się stało. Z drugiej strony można przypuszczać że będzie tylko lepiej. Chociaż takiej formy związku raczej nie uda się im utrzymać. To nigdy nie wychodzi. Nawet jak w jakiś głupi sposób to nie wypłynie to Winiary się zorientują skoro już wiedzą co się święci. Cóż może jeśli Paulina się dowie to wreszcie się ogarnie i przestanie trzymać Manka na siłę. Tak będzie lepiej . Wiadomo że ciężko dla małego ale tak w sumie to chyba taki rozwód jest ewentualnie lepszy niż trzymanie sztucznej farsy. Tutaj też nie jestem pewna jak Paulyna zachowała by się w stosunku do Lilki.Koniec gdybania. Chciałam zapodac mądry komentarz ale Kamilce jak zwykle nie wyszło.. Tyle nie wiadomych a rozdział dopiero za tydzień. Tym bardziej czekam ;)
UsuńXoxo K.
Będzie trzy częściowo bo mi się przypomniało jeszcze coś. Hm Rafał. Coraz bardziej pachnie mi to już nie przejęciem się obietnicą daną Filipowi a zazdrością zwykła zazdrością po prostu. Pomagał Lilce po wypadku i od dawna tak na prawdę ona była od niego zależna. Ściągnął ją do bełchatowa a tam jego bądź co bądź przyjaciel bardzo gwałtownie rozluźnił ich relację . Pomógł Lilce i od razu był w stanie pomóc jej tak jak Rafał nie potrafił. Coś mi się tak wydaje że Rafał czuje coś więcej. Nie ma co. Same zagadki heh.
UsuńXoxo K.
W końcu.. : ) Mam nadzieję, że jednak ich szczęście tak szybko się nie ulotni. ; )
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )
Hmm sekretny związek?? Kurde z tego nie wyjdzie nic dobrego. Ciągle tak do końca nie wiem co czuej Mariusz i co zrobi jak Paulina zechce wrócić. Na pewno dla dobra dziecka będzie chciał odbudować tą relację. Martwi mnie co wtedy stało by się z Lilianą!
OdpowiedzUsuńhttp://mynieistniejemy.blogspot.com/
Wiedziałam, że to tak prędzej czy później się skończy, no po prostu musiało. On zdruzgotany obojętnością żony, ona samotna przez cały okres od straty najbliższej osoby. Zamknięci w jednym mieszkaniu musieli się do siebie zbliżyć, takie już prawa natury. Choć z ukrywaniem się mają rację. Bo jeszcze tylko jakiś skandal jest Mańkowi do szczęścia potrzebny.
OdpowiedzUsuńBoję się reakcji Rafała, naprawdę. Ten facet z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie przeraża.
Ale mimo wszystko - so romantico! :)
Tak szczerze to się spodziewałam, że Lilka i Mariusz będą razem, a od kiedy zamieszkali razem czekałam na to w każdym następnym rozdziale i się doczekałam ;) Muszą się ukrywać ze względu na dość zagmatwaną sytuacje Mariusza, ale i Rafał nie będzie z tego faktu jakoś super zadowolony. Jednak powinni być razem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też lubię Mańka i Lilkę ;) I mam ogromną nadzieję, że im się uda. ŻE będą razem szczęśliwi. Oni na prawdę na to zasługuję. No i oczywiście Mariusz musi walczyć o Arka. Lilka na pewno mu pomoże, wesprze go :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Wiedziałam, że to się tak kiedyś skończy;d Już się nie mogę doczekać co dalej będzie;) Co do Mariusza to wielka szkoda, że nie gra w reprezentacji. Brakuję kogoś takiego, który pociągnie grę reprezentacji na ataku, a bez najmniejszego wahania moge powiedzieć, że Mariusz Wlazły to najlepszy atakujący w Polsce. Widziałam jak Michał wypowiada się o Mańku w kadrze i rzeczywiście widać w jego oczach smutek, pewnie świetnie by się razem na boisku uzupełniali;) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww*.*
OdpowiedzUsuńWiedziałam <3
Mimo wszystko się cieszę.
Ale ja nie chcę się rozstawać :(
Oj Rafał... No i dlaczego tobie to wszystko tak wadzi? Obraź się na nich zupełnie, Lilkę z baru wyrzuć, wywieś ich zdjęcia na drzwiach z dopiskiem "Tym gościom dziękujemy!".
OdpowiedzUsuńLilka odżywa, nie tylko zajęta ratunkiem Rafałowego dorobku ale też chcę sama się rozwijać, Z Mariuszem się jej więcej niż układa. Fajnie... Tylko co do Mariusza mam wątpliwości. Bo jednak wydaje mi się że on czuje się taki trochę w zawieszeniu. Niby wie czego chce, na Lilce musi mu bardzo zależeć bo przecież by jej nie skrzywdził ale jednak sytuacja z Pauliną a przede wszystkim z Arkiem ładnie mu w głowie plączą.
A na poniedziałek sobie przypomnienie ustawię, żeby już tak opóźnioną nie być. I jeszcze tylko jedno: dziewczyny, uzależniacie, zawsze za krótko.
Długo mnie tu nie było i też działo się dużo. Szczerze mówiąc, to ja tylko czekałam aż ta cała ich przyjaźń skończy się właśnie w taki sposób. Te ich przytulanie się, wspólne mieszkanie... to wszystko sprawiało, że byli sobie coraz bliżsi. I ja się cieszę, że postanowili spróbować. Naprawdę się im to należy. Mam nadzieję, że Paulina niczego nie zniszczy. Zresztą, ona ma swojego Konrada .___. Ona mnie wkurza tym, że sprawia sztuczne problemy i nie pozwala Mariuszowi spotykać się z synem. Niech mnie nie wkurza nawet -.-
OdpowiedzUsuńAaaw! :D Wreszcie, wreszcie , wreszcie :) Czekałam na to długo, ale wreszcie się doczekałam. Mam nadzieję, że ten pocałunek będzie przełomem w ich relacjach. Rafał, Winiarscy i cała reszta niech siedzą cicho i im kibicują, a Paulina niech zostawi Arka i spada do tego swojego... jak mu tam? :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDocieram z opóźnieniem, ale jestem, bo nie lubię mieć nieskomentowanych rozdziałów. To że między Lil a Mańkiem do czegoś w końcu dojdzie było do przewidzenia patrząc na ich osobiste historie. I tak trwało to długo, przynajmniej dla mnie. Oboje już czuli że dzieje się coś z nimi i w końcu te emocje dostały swój upust. Związek który nie wyjdzie po za próg mieszkania. Tego się zrobić nie da jeżeli to związek na serio a nie taki który opiera się tylko na seksie. Prędzej czy później ktoś się dowie i rozpocznie się schemat domina. Moim zdaniem Mariusz powinien przygotować Paulę na tą sensację, ona jakoś nie czekała tylko prowadza się z jakoś tam fagasem
OdpowiedzUsuń